1038

W nocy z 13 na 14 kwietnia

Oryg.: brak. - Druk.: RN 5 (1926) 168-171.

[Grodno, przed czerwcem 1926] [ 1 ]

Niedawno to było, bo w nocy z 13 na 14 kwietnia bieżącego roku. Pociąg mknął z Warszawy w kierunku Torunia. Naprzeciw mnie młody człowiek zawzięcie rozprawiał o zyskach i majątkach z dwoma innymi. Pomyślałem: Poznaniacy chyba, bo mimo słowiańskich rysów, o przemyśle, handlu, no i o zyskach prawią. Pomyliłem się jednak trochę, bo jeden z nich i to właśnie ten, który decydującą odgrywał rolę, był żydem.

- Pan się pewno niedługo ochrzci, zagadnąłem?

- Nie, odrzekł, w jakiej religii człowiek się urodził, w takiej umrzeć powinien.

- A gdyby ta religia nie była prawdziwa?

- Dla każdego jego religia jest dobra, chociaż przyznam, że ja nie należę do gorliwych.

- To niedobrze! Jakżeż jednak mogą być różne religie prawdziwe? Przecież prawda jest tylko jedna. "Tak" i "nie", w tej samej sprawie i pod tym samym względem, prawdą być nie może. A przecież tym właśnie różnią się różne religie, że w niektórych rzeczach, co jedna twierdzi, temu druga przeczy.

- Prawda zależy też od tego, jak się kto na jakąś rzecz zapatruje.

Zauważyłem, że łamiący polszczyznę panowie z drugiego przedziału powstawali i śledzą naszą rozmowę.

- Panie - rzekłem - że my tu siedzimy i rozmawiamy, jest to prawdą, czy nie?

- To zależy. Ktoś, kto nie rozumie po polsku, powie, że my nie rozmawiamy, ale tylko jakiś dźwięk wydajemy.

- Czy jednak przestanie przez to być prawdą, że my rzeczywiście rozmawiamy?

- ...No, nie...

- A chociażby wszyscy ludzie twierdzili i przysięgali, że my tu nie siedzimy i nie rozmawiamy, czyby to zmieniło fakt? Wszyscy by nieprawdę powiedzieli, a prawda pozostałaby nietknięta.

- ...Tak...

- Widzi więc pan, że prawda zupełnie nie zależy od tego, jak kto zechce twierdzić lub przeczyć; więc nie może być inna dla jednego i inna dla drugiego. Musimy jednak przy tym dobrze rozróżnić: co pewne, co prawdopodobne, co wątpliwe, a co możliwe tylko.

Fakt na przykład przytoczony, tj. że my tu siedzimy i rozmawiamy, należy do pewnych.

- Ludzie mają różne cele i to, co dla jednego jest dobrem, to dla drugiego jest złem.

- Lecz tu nie mamy już do czynienia z twierdzeniem i przeczeniem o tym samym pod tym samym względem, bo twierdzimy o jednym, a przeczymy nie o tym samym, ale o drugim. Prawdą tu będzie, że jeżeli coś naprawdę jest dobre dla jednego, nie jest niedobre dla tegoż samego i pod tym samym względem. - Ogólny jednak cel mamy wszyscy ten sam. Każdy z nas, gdy pomyśli nieco, musi przyznać, że na tym świecie chociażby kto jak najwięcej miał i używał, zawsze więcej jeszcze wolałby mieć i używać, i nie spocznie, aż gdzieś w nieskończoności. Naszym ogólnym celem jest więc coś nieskończonego i wiecznego - Bóg. Od Niego wyszliśmy i naturalnym pędem do Niego dążymy.

Jest to piękny przykład ogólnego prawa akcji i reakcji równej i przeciwnej.

- Gdzie jest ten Pan Bóg? Jak to może być, by Pan Bóg był to człowiek z siwą długą brodą, jak na obrazach się maluje.

- I któż tak twierdzi? Pan Bóg jest wszędzie. Ale powiedz pan: jak my ludzie, którzy nie możemy urobić sobie pojęcia bez zmysłowego przedstawienia rzeczy, mamy sobie wyobrazić Pana Boga, najczystszego Ducha? Przecież mówiąc: "punkt", górę kredy stawiamy na tablicy, chociaż nie mamy bynajmniej zamiaru twierdzić, że ten punkt bez wymiarów - to właśnie ta kreda na tablicy. A jednak musimy to jakoś przedstawić. Podobnie ma się rzecz z obrazami przedstawiającymi Pana Boga.

- Ja sobie wyobrażam, że Pan Bóg to jest natura.

- A co to jest ta cała natura?

- ...

- Czy ta natura ma rozum?

- ...

- Rozumnym nazywamy działanie dla jakiegoś celu. Prawda? Nierozumnym nazywamy tego, który bez celu działa, albo używa środków nieodpowiednich do celu. Czyż tak?

- No dobrze.

- Weź pan oko albo ucho ludzkie. Ile tam części i to wszystko zbudowane i ułożone tak, by osiągnąć cel, tj. widzenie albo słyszenie. Widać więc tu działanie dla celu, więc rozumne. Czyj, pytam teraz, rozum to obmyślił i ułożył? Czy nasz, czy naszych rodziców, czy przodków? Toż jeszcze nauka nawet nie zdołała zbadać tajników organizmów już istniejących, gotowych. A jednak aż bije w oczy celowość w budowie choćby takiego oka czy ucha, by służyły do widzenia czy słyszenia. Chociażbyśmy nawet zabawili się w ewolucjonistów i kazali rozwijać się temu wszystkiemu z jakiejś materii prymitywnej, to zawsze pozostanie to samo pytanie nietknięte: a kto tej materii dał byt, a kto tak mądrze nadał jej ruchy, by po tylu, tylu latach różnych ruchów wykonała zamierzony cel? Ten więc rozum Tego, co tym rozumem się kieruje, my nazywamy Panem Bogiem.

- ...Przyznaję teraz..., że Pan Bóg jest...

Pociąg zwalnia, Łowicz. Ruch. Wysiadanie.

Ująłem paciorki różańca.

M[aksymilian] K[olbe]

[ 1 ] Zamieszczone w numerze czerwcowym z 1926 r.