1062

Któż by śmiał przypuścić?...

Oryg.: brak. - Druk.: RN 8 (1929) 327-329.
[Niepokalanów, przed listopadem 1929] [ 1 ]

Któż by przypuścić śmiał, że Ty, o Boże Nieskończony, Wieczny, umiłowałeś mnie od wieków i więcej niż od wieków, bo odkąd jesteś Bogiem - więc mnie miłowałeś i miłujesz zawsze?... Choć byłem nicością, Tyś już mnie kochał i dlatego właśnie, żeś mnie kochał, o Boże serdeczny, wyprowadziłeś mnie z nicości do bytu!...

Dla mnie stworzyłeś niebiosa gwiazdami zasiane, dla mnie ziemię, morza, góry, rzeki i tyle, tyle pięknych rzeczy na ziemi...

Nie dosyć tego: by mi okazać z bliska, jak czule mnie kochasz, zstępujesz z nieba najczystszych rozkoszy na zbrudzoną i spłakaną ziemię, życie pędzisz wśród ubóstwa, trudów i cierpień - a wreszcie wzgardzony, wyśmiany raczyłeś zawisnąć boleśnie na haniebnej szubienicy między dwoma łotrami... W ten straszny a ofiarny sposób odkupiłeś mnie, o Boże Miłości!...

Któż by śmiał przypuścić?...

A nie poprzestałeś jeszcze na tym, lecz widząc, że 19 wieków przepłynie od czasu, gdy te dowody Twej miłości się wylewały i dopiero wtedy ja ukażę się na tej ziemi - zaradziłeś i temu! Serce Twoje nie godziło się z tym, bym miał karmić się jedynie wspomnieniami Twej ogromnej miłości. Pozostałeś na tej niskiej ziemi w Najświętszym Przedziwnym Sakramencie Ołtarza i przychodzisz do mnie i jednoczysz się ze mną - ściśle, bo pod postacią pokarmu... Już teraz Krew Twoja płynie we krwi mojej, dusza Twoja, o Boże Wcielony, przenika duszę moją, umacnia ją i karmi...

O cuda! Któż by śmiał przypuścić?...

I cóż dać jeszcze mogłeś, o Boże, oddając mi już siebie samego na własność?...

Serce Twe miłością ku mnie płomienne podyktowało Ci dar jeden jeszcze: tak, jeszcze jeden dar!...

Ty nam dziećmi stać się przykazałeś, jeżeli chcemy wnijść do Królestwa niebieskiego. A wiesz, że dziecku potrzeba matki: sam ustanowiłeś prawo miłości takie. Dobroć i miłosierdzie Twoje stwarza nam więc Matkę - uosobienie Twej dobroci i twej miłoścu bezgranicznej - i pod Krzyżem na Golgocie nam Ją i Jej nas oddaje... I postanawiasz, o miłujący nas Boże, by Ona wszystkich łask Twoich Szafarką wszechwładną i Pośredniczką była - Jej niczego nie odmówisz, jako i Ona również nic nikomu odmówić niezdolna...

Więc teraz: któż się jeszcze potępi? Kto nieba nie zdobędzie?

Chyba ten nierozumny, uporny nienawistnik samego siebie, co świadomie i dobrowolnie zbawić się nie chce... i nawet od Matki najlepszej - ucieka a pośrednictwem Jej - gardzi...

Zejdźmy na ziemię. Ileż to łask Niepokalanej Matki zapisały pożółkłe pergaminy, szorstkie papiery wiekowych foliałów i legiony nieprzeliczone książek i broszur?... A daleko więcej - nie dostało się na papier i nigdy nie dostanie!

Lecz po cóż aż tak daleko sięgać? Każdy numer "Rycerza Niepokalanej" podaje szereg łask przeróżnych... kilka w pełniejszym tekście - inne w ciasnym skróceniu: brak miejsca na rozwinięcie ich nie pozwala.

Ale i do "Rycerza" niekoniecznie zaglądać trzeba... Wglądnijmy w siebie: czyż nieprawda, że ilekroć oddaliśmy się całą duszą Matce Bożej i naszej - Niepokalanej - zawsze pokój wstępował do serca?... Czyż nieprawda, że gdy pokusa uderzała, a nie omieszkaliśmy się jako dzieci do matki tak ufnie uciec do Maryi i trzymać się Jej silnie - naprawdę zawsze wola nasza się oparła, nie uległa?...

Czyliż nie tak było? Kto tego nie doświadczył jeszcze, niechże spróbuje! Niech zobaczy, niech się sam przekona, jak potężna i jak dobra jest Matka Boga i nasza. I nasza... nasza Mamusia...

Doprawdy, któż by śmiał to przypuścić, gdyby nie głos wiary i jasne, codzienne doświadczenie?...

M[aksymilian] K[olbe]

[ 1 ] Zamieszczone w numerze listopadowym z 1929 r.