1067

Powołanie zakonne

Oryg.: brak. - Druk.: RN 10 (1931) 134-135.

[Nagasaki, przed majem 1931] [ 1 ]

Niejedni rodzice, usłyszawszy ten tytuł, pomyślą zaraz: piękne to, wzniosłe, szczytne, wielkie, święte - byleby tylko które z naszych dzieci tym się... nie przejęło i o klasztorze - broń Boże - nie zaczęło na serio myśleć.

A dlaczego?

Jakżeż!? Zakopać się w ponurych, wilgotnych, ciemnych, grubych murach... w istnym grobie i to żywcem, głodzić się, umartwieniami dręczyć, długie odprawiać modlitwy!? itd., itd. Sam słyszałem takie zdanie: "tam ci jeść nie dadzą i każą się modlić, a może i ciężko pracować?..."

Większość jednak nie wyobraża sobie klasztoru jako tak znowu okrutnego więzienia, ale przecież - mówi - mojemu synowi, córce uśmiecha się świetna kariera, zdolności nieprzeciętne, obejście miłe, zdrowie - Bogu dzięki - a może spore zasobności rodzinne przyniosą temu dziecku wymarzone przez rodziców: zaszczyty, dobrobyt, szczęście - jakżeż więc dopuszczać do głowy myśl o klasztorze!?

Inni znów pragną ukochane swoje dziecko jak najdłużej mieć przy sobie, będąc przekonani, że tylko w ognisku rodzinnym może się czuć szczęśliwe.

Jeszcze inni przechodzą myślą lata, w których tyle kosztów ponieśli dla dziecka, tyle się napracowali i natrudzili i decydują: "czyż niesłuszna [rzecz], by teraz ten syn, ta córka pracowali i oddawali rodzicom to, co na nich zostało wyłożone!?"

Są i tacy, co chętnie złożyliby ofiarę Bogu z dziecka swojego, ale żeby przecież ono zostało czymś, więc niechby już poszło i do seminarium, niechby się uczyło na księdza! Zostanie wikariuszem, proboszczem, kanonikiem, no... i biskupi też nie są wieczni - a nuż?

Ale żeby to dziecko miało wyrzec się świata i to naprawdę zupełnie, i dla miłości Bożej, dla miłości Niepokalanej stało się aż ostatnim może z braciszków w takim na przykład Niepokalanowie. I żeby mu tam przyszło ponosić wzgardę, przepracowywać się i cierpieć ze wzrokiem utkwionym w Niepokalaną, a może i pojechać gdzieś w kraje pogańskie i tam wyniszczać się w trudach lub nawet i krew przelać za wiarę, za Jezusa - śmierć - to już nie może pomieścić się w głowie niektórych rodziców, nieraz nawet pobożnych i uczuciowych skądinąd. - To za wielka ofiara - mówią. Toteż wyrywającemu się do życia zakonnego dziecku przeszkadzają jak mogą, proszą, grożą, zaklinają, a czasem i biją je, niepomni w swoim zaślepieniu, że wtedy grzeszą już ciężko. Zapominają, że Pan Bóg jest ich i ich dziecka Panem, że tak ich jak i dziecko On wywiódł z nicości i w każdej chwili istnienie daje, że On, jeżeli tak Mu się podoba, może dać dziecku tę wielką, nadzwyczajną łaskę powołania zakonnego. Jeżeli zaś On sprawia ten najwyższy zaszczyt rodzinie, a rodzice go nie doceniają, obrażają Jego majestat, bo jakby mówią: "nie Ty, o Boże, ale my potrafimy dać naszemu dziecku szczęście".

A może się zdarzyć i wypadek, na który sam patrzyłem. Nie podaję miejscowości ani nazwisk [ 2 ]. - Chłopiec był dobry, pracował (nie w Niepokalanowie jeszcze) w drukarni "Rycerza" dla Niepokalanej i pragnął wstąpić do zakonu, poświęcić się Niepokalanej. Jej ofiarować się na zawsze - ale rodzice nie pozwalali. Starałem się wpłynąć na ojca - na próżno. Z czasem sami tylko bracia mogli pracować przy "Rycerzu", więc już i nie przychodził. Z kolegami wybrał się raz na przechadzkę, ale przeskakując rów z wodą, wpadł do niego. Przeziębił się nieco, pokaszliwał, wkrótce się położył i gdy się pogorszyło, powiedział do księdza, który mu przyniósł Wiatyk (i może wspomniał o wyzdrowieniu): "Ja nie chcę żyć, chcę pójść do Niepokalanej". I wkrótce zmarł. Szczęśliwy on, że Niepokalana go sobie wcześnie "gwałtem" zabrała, bo co by napotkał na dalszej drodze życia? Czyby zachował niewinność? Tego z góry zaręczyć niepodobna. - I czyby się zbawił?... Pan Bóg przygotowuje każdemu szczególne łaski na tej tylko drodze życia, na której chce go mieć.

A rodzice? Sami dobrowolnie pozbawili się wielkiej zasługi na ziemi i bardzo wielkiej nagrody w niebie. I po co to? Na co?

M[aksymilian] K[olbe]

[ 1 ] Zamieszczone w numerze majowym z 1931 r. Nie jest jednak wykluczone, że jest to artykuł "z teki redakcyjnej" i że napisany został znacznie wcześniej.

[ 2 ] Rzecz działa się w Grodnie, chłopiec nazywał się Władzio Karpuć.