472

Do Niepokalanowa

Oryg.: rkps Muzeum św. Maksymiliana w Nagasaki. Dwie karty dwustr. zapis. Tekst na blankieciez nadr.: Wydawnictwo | "Rycerza Niepokalanej" | OO. Franciszkanie | Niepokalanów, p[oczta] Teresin Soch[aczewski] | Stacja kol[ejowa] Szymanów | Nr konta PKO 150.283. - Fotokop.: AN. - Druk.: z pewnymi zmianami RN 12 (1933) 359-362.
Na Oceanie Indyjskim, pomiędzy Bombajem a Kolombo,w drodze do japońskiego Niepokalanowa, 22 IX 19331

Maryja

Niepokalana zdobywa szlachetne serca Japończyków w Warszawie

Gdym przyjechał z Japonii do Niepokalanowa polskiego, dowiedziałem się pomału, że i żona [japońskiego] ministra pełnomocnego w Warszawie, [pani] Kawai, jest katoliczką i dzieci jego też ochrzczone po katolicku. Wysłałem więc pani Kawai figurkę Niepokalanej. W odpowiedzi zapraszała do skolimowskiej willi pod Warszawą, gdzie spędzała lato z dziećmi. Wybrałem się więc tam z O. Florianem Koziurą, obecnym gwardianem Niepokalanowa. Gdy nas wprowadzono do salonu, miło uderzył nas widok przesłanej uprzednio figurki Niepokalanej spośród kwiecia spoglądającej na nas wszystkich. Już tu więc miłośnie króluje.

Potoczyła się rozmowa i o chorobie pana ministra, który na płuca leżał w Otwocku, i o Niepokalanowie i polskim i japońskie, i o tym i o owym. W końcu pani Kawai oświadcza, że ma prośbę.

- Owszem - odpowiadam.

- Chciałabym się wyspowiadać i jedna ze służących też. - I druga też prośba.

- Z największą przyjemnością.

- Matka myśli już o chrzcie. - Jeszcze napiszę do Japonii - zaznaczyła pani Narahara.

Wytłumaczyłem wtedy, że to za poważna sprawa i za bardzo osobista, by o niej mieli decydować inni.

- I jeszcze jedna prośba - dorzuca pani ministrowa.

- Proszę bardzo, ja dla dasz tylko żyję, to moje zadanie.

- W Otwocku obsługuje ministra Japonka, która czyta katechizm i też chrztu pragnie. Może by się ksiądz tam udał?

Ułożyliśmy więc przygotowanie, chociaż pobieżnie, pani matki i wyjazd do Otwocka.

- A jeszcze, starsza 10-letnia córka nie była dotąd u pierwszej Komunii św., a z francuskiego katechizmu niełatwo się jej wyuczyć prawd wiary.

W dniu umówionym sunęło auto szosą do Otwocka, wioząc panią ministrową, jej matkę i mnie. W drodze dowiedziałem się, że p[an] minister jest wprawdzie poganinem, ale nie tylko na chrzest dzieci pozwalał, lecz miał już kontakt z OO. Jezuitami i jest religii przychylny.

Udałem się zatem do niego i porozmawialiśmy sobie o religii. Łatwo zrozumiał, że prawda jest tylko jedna, stąd i prawdziwych religii więcej być nie może. Także, że Jeden tylko jest Bóg; ale gdy zeszło na Trójcę Przenajśw[iętszą] - zaznaczył, że i Chińczycy podobne wierzenia mają. Chętnie przyznałem, że wiele prawd mniej lub więcej zniekształconych i zamglonych wyłania się z najrozmaitszych wyznań po świecie.

Żona jego wręczyła mu medalik Niepokalanej, których [to medalików] dałem jej kilka i dla p[ana] ministra i dla całej rodziny. Przyjął i położył na stoliczku.

Pokazywał mi też książkę francuską "Jezus Chrystus" i mówił, że jednak go jeszcze nie przekonuje. Opowiadał też wrażenia z pobytu w Lourdes, ale i te nie wystarczyły.

Choroba w widoczny sposób prowadziła go do bliskiego już grobu, a wychudła twarz i wybladłe ręce zwiastowały koniec.

Powróciliśmy i ustaliliśmy chrzest pani Narahary - po pewnym jeszcze przygotowaniu - na święto Wniebowzięcia [NMP] w Niepokalanowie, a służącej, z braku jeszcze elementarnych wiadomości, na nieco później.

W wigilię jednak chrztu tak pogorszyło się zdrowie pana ministra, że cała rodzina pospieszyła do jego łoża i sprawę chrztu trzeba było odłożyć. Dostałem też zaproszenie do Otwocka. Z panem Hirata, obecnie chargé d`affaires, z lekarzem japońskim Misawa z Berlina i warszawskim p[anem] drem Rudzkim wybrałem się z poselstwa japońskiego w drogę. Poprosiłem p[ana] dra Rudzkiego, by zechciał po zbadaniu chorego otwarcie wyjawić mi jego stan, bo chodzi o chrzest.

- Co ksiądz ma zrobić, niech zrobi zaraz, bo chory dzisiaj umrze - brzmiał w Otwocku wyrok p[ana] dra Rudzkiego.

W międzyczasie powiadomiono też Nuncjusza Apostolskiego Mons. Marmaggiego. Słyszałem uprzednio, że miał on powrócić z wakacji po święcie Wniebowzięcia, ale coś go pchnęło wcześniej do stolicy i tak telefon go zastał w domu. Obiecał zaraz przyjechać. Postanowiłem więc poczekać na jego przybycie. Gdy się pokazał na korytarzu, opowiedziałem mu całą sprawę. Poszedł więc do chorego. Przypomniał mu dawną przyjaźń i przedstawił zasadnicze prawdy wiary. Na zewnątrz zaś i żona, i matka, i dwaj księża sekretarze Nuncjusza, i ja modliliśmy się za niego każdy z osobna po cichu.

Łaska wiary zstąpiła do szlachetnego serca ministra. Na zadane pytania - po pewnych wyjaśnieniach - odpowiadał:

- Wierzę. - Wierzę.

- I chcesz być ochrzczonym?

- Chcę.

Ks. Nuncjusz polał wodą głowę chorego, mówiąc:

- Franciszku, ja cię chrzczę w imię Ojca i Syna i Ducha Św[iętego].

Po chrzcie św. - jak świadczyło otoczenie - wielka radość wstąpiła w serce pana ministra. Duszę jego w kilka godzin po chrzcie św., czystą jak anioł, w wigilię swego Wniebowzięcia, Niepokalana w niebo wzięła.

Gdy zwłoki jego tymczasowo spoczęły w katakumbach powązkowskich, co dzień w Legacji [ 2 ] japońskiej zbierały się i dzieci ministra, i matka ministrowej, i służąca na katechizm japoński, by w wigilię Narodzenia Matki Bożej nie ochrzczeni odrodzili się w wodzie chrztu, a w sam dzień święta dzieci i nowo ochrzczeni do pierwszej przystąpili Komunii św. i wszyscy do sakramentu bierzmowania w kaplicy Nuncjatury z rąk J[ego] E[kscelencji] Ks. Nuncjusza.

Przed moim odjazdem do Japonii cała moja "szkoła" zjechała pokłonić się Niepokalanej w Jej Niepokalanowie.

O. Maksymilian M-a Kolbe

[ 1 ] Dane powtórzone za tekstem drukowanym.

[ 2 ] Zob. Pisma, 463, przyp. 3.