955
Garstka wspomnień o Rycerzu Niepokalanej
MI
Już większa część drugiego roku wydawania "Rycerza Niepokalanej" upłynęła, więc trzeba też przystanąć i objąć okiem minione chwile, by złożyć dzięki Niepokalanej za cuda Jej miłosierdzia.
Jeszcze w roku 1917 zawiązała się w Kolegium Międzynarodowym w Rzymie "Milicja Niepokalanej". Z wieloma trudnościami borykać się ona musiała. W rok potem dwaj z 7 pierwszych członków [ 2 ] zmarli na hiszpankę (o. Antoni M[aria] Głowiński i br. Antoni Mansi, teolog). Niepokalana wybrała sobie najpiękniejsze kwiatki i widać, że miłe były Bogu te ofiary, bo od tej chwili zaczął się rozwój Milicji.
W dwa lata potem Milicja przedostała się na polską ziemięi wedle życzenia O. Generała Zakonu [ 3 ] zawiązało się jej koło na klerykacie naszym w Krakowie i niezadługo potem, za sprawą o. Wenantego, magistra nowicjatu, wpośród nowicjuszy.
Z początkiem roku 1920 ukazały się po raz pierwszy drukowane dyplomiki Milicji [ 4 ] i zaczęło się, w myśl zlecenia O. Sekretarza Gen[eralnego] [ 5 ], zapisywanie świeckich ludzi do Milicji. Wielkie zasługi położył tu o. Henryk Górczany wyzyskując swe wpływy do zachęcania, zwłaszcza niewiast, do wpisywania się. W Sali Włoskiej [ 6 ] co miesiąc odbywały się też odczyty i tak w krótkim czasie kilka tysięcy (2-3) tak niewiast jak i mężczyzn zaciągnęło się w szeregi Milicji. Odczyty jednak nie mogły wystarczyć, bo i trudno było na nie znaleźć czas wobec wielu nabożeństw w naszym kościele i wielu z członków rozsypanych było po różnych częściach kraju. Powstała więc potrzeba udzielania się członkom za pomocą periodycznego słowa drukowanego, słowem: czasopisma. Trudne to było jednak zadanie w tak nienormalnych czasach, kiedy czasopisma raczej upadały z braku środków. Na rozpisane zapytania o zdanie w tej sprawie, o. Wenanty oświadczył się za tym, by "co prędzej" rozpocząć wydawanie organu Milicji, a i inni z członków MI, o ile pamiętam, okazywali swe zadowolenie.
N[ajprzewielebniejszy] O. Prowincjał [ 7 ] przebywając (na wizytacji?) w Krakowie zainteresował się bardzo tą sprawą i planował podział treści jako też, jak by umożliwić drukowanie. Co do treści, to na pierwszym miejscu miał być referat wygłoszony w Sali Włoskiej, dalej inne działy. Dał mi też O. Prowincjał pozwolenie na jechanie do Poznania, by tam z Drukarnią Św. Wojciecha ułożyć sprawę miesięcznika. Zacząłem korespondować z tą drukarnią, ale nie dało się nic ubić bez pieniędzy (chciałem reklamować książki "Wydawnictwa Św. Wojciecha" i tak darmo drukować miesięcznik, jak prawdopodobnie "Unitas").
Tymczasem skupowało się książki do wypożyczalni MI i rozpożyczało. Było ich od 200 do 300; doborowe dzieła.
Przy końcu roku szkolnego wysłany zostałem do Lwowa, by zastąpić silnie już gorączkującego o. Wenantego, skąd dr Rencki przegnał mnie aż do Zakopanego. Długie miesiące kuracji (10 1/2 miesiąca [w Zakopanem] i 4 1/2 miesiąca w Nieszawie) miały poprawić płuca. W międzyczasie umarł świątobliwie o. Wenanty.
W końcu października otrzymałem obediencję do Krakowa i ruszyłem tam 3 listopada. W Krakowie zastałem Milicję dla świeckich w opuszczeniu, bo nie miał się kto nią zająć, ale za to pod ręką o. Bonawentury Podhorodeckiego życie w MI na klerykacie silnym biło tętnem.
Odżyła myśl wydawania czasopisma, tym bardziej że w Nieszawie, podczas wizyty O. Prowincjała [ 8 ], znowu była mowa o drukowaniu, a nawet o drukarni.
Dnia 25 listopada [1921] było w kasie Milicji minus 46 Mp., bo kupiłem 5 grosów medalików za 3200 Mp. i z tym brakiem miało się zacząć. Należący do Milicji, dowiedziawszy się o projekcie czasopisma jako organu MI, chętnie składali, co mogli, ale stosunkowo było to niewystarczające. Sam wątpiłem czasami. Ponieważ jednak o. Wenanty miał za życia powiedzieć o pracy prasowej, że "po śmierci zrobi dużo dla Zakonu", więc jemu, a właściwie Niepokalanej przez jego ręce, polecało się tę sprawę. Klerykom zaś powiedziałem: - Jeżeli miesięcznik będzie na styczeń, to będzie sprawa o. Wenantego, módlcie się o to do Matki Bożej za jego pośrednictwem.
- "Dobrze".
A o. magister [ 9 ], o ile pomnę (bo zdaje się, że potem zaprzeczał temu), twierdził:
- "Jeżeliby miesięcznik był na styczeń, toby był cud. A ponieważ cudu nie będzie, więc na styczeń nie będzie".
A jednak był, chociaż wbrew wszelkim oczekiwaniom. W pierwszej połowie grudnia przyjechał O. Prowincjał i potwierdził wiadomość, że w Wilnie zawiązał się komitet celem utworzenia miesięcznika tercjarskiego i prosi nas o pokierowanie wydawnictwem. N. O. Prowincjał miał zamiar zorganizować redakcję w ten sposób, by trzon czasopisma był wspólny wszystkim dzielnicom Polski, a prócz tego, by dla Wilna zrobić część osobną. Poza tym (zapewne pod wpływem o. mag[istra] Czesława) nosił się myślą połączenia organu Milicji z tym pismem. Komitet zebrał był już kwotę 80 000 Mp. na ten cel.
Takie postawienie sprawy nabawiło mnie niemało kłopotu, bo przecież zacząłem kwestę na organ Milicji, a nie na pismo tercjarskie; skutkiem czego wydatnie pomagał mi w zbieraniu takowej kleryk (mój uczeń na filozofii) kapucyn Efrem a` Kcynia [ 10 ] od swego o. prowincjała [ 11 ], o. gwardiana [ 12 ] itd., i drugi (też mój uczeń) reformat br. Bronisław Wajda (od o. gwardiana [ 13 ] swojego i od o. prowincjała [ 14 ]). Dla naszego tercjarskiego pisma by się nie trudzili, bo mają swoje ("Rodzina Seraficka", "Głos św. Antoniego"). Cóż ja im teraz powiem? - myślałem. Zacząłem zaś zbieranie opierając się na zeszłorocznych planach N. O. Prowincjała. Następnie zdawało mi się, że może w tercjarskim piśmie Milicja będzie takim dodatkiem, który w razie objęcia kierownictwa przez osobę nie oddaną tej sprawie, mógłby łatwo odpaść. Krzywiłem się i swój smutek wyrażałem przed innymi. Dopiero potem nieco poznałem, że robię źle, nie zdając się na Wolę Niepokalanej. Zebrali się też ojcowie (młodzi i o. magister) należący do Milicji, jak zwyczajnie bywało, by omówić tę sprawę i większość była za osobnym wydawaniem organiu MI. N. O. Prowincjał nie dał jeszcze ostatecznego słowa, tylko nadal zbierać na ten cel polecił. Nazajutrz po owym zebraniu kazał mi N. O. Prowincjał przyjść do siebie po ostateczną decyzję.
Idąc do O. Prowincjała byłem spokojny, zdając się na Wolę Niepokalanej, przeświadczony, że jak N. O. Prowincjał powie, tak będzie dobrze. Wszedłszy chciałem podać racje "za" i "przeciw" oświadczając, że nie pragnę nakłaniać do tej lub owej decyzji. Zanim jednak wyłuszczyłem [za]słyszane i [prze]myślane przyczyny, prosiłem, by N. O. Prowincjał zechciał naprzód swą opinię podać.
Na to O. Prowincjał chodząc po celi odrzekł: "Kurz und bündig [ 15 ]. Niech ojciec to wydaje osobno, byle nie narażać na koszty mnie i konwentu". Przyjąłem to oświadczenie jako Wolę Niepokalanej i zabrałem się zaraz do pracy. O. mag[ister] Czesław mówił, że był potem u N. O. Prowincjała i poddał myśl, by O. Prowincjał pozwolił, a jeżeli to jest dzieło Matki Bożej, to się i utrzyma.
Przedtem jeszcze rozesłałem do o[jców] gwardianów listy z prośbą o ofiary na wydawnictwo, ale tylko dwóch odpisało: o. Szymon [ 16 ], obiecując wpłacać co miesiąc 200 Mp. i o. Romuald [ 17 ], obiecując 2 czy 4 tysiące, jeżeli pismo będzie tercjarskie z dodatkiem tylko milicyjnym. Było to jednak za mało, by mogło wpływać na zmianę charakteru pisma.
Chciałem też zorganizować redakcję i pisałem w tej sprawie do różnych, zwłaszcza bliżej mi znanych, więc z mej "paczki" ojców, ale niewiele zainteresowania znalazłem. O. Mag[ister] Czesław powtarzał tymczasem, by nie czekać, ale zredagować zaraz numer. Niestety, idąc za upartą moją wadą, odkładałem na ostatnią chwilę, czy też jakoś się nie kleiło. Natomiast łamałem nad tym głowę, skąd zdobyć potrzebne pieniądze. I właśnie te plany, które zdawało mi się, że się udadzą, sromotnie zawiodły i tylko Opatrzność Boża przez Niepokalaną postawiła na swoim. - Liczyłem bowiem na pomoc od ojców z Ameryki, tymczasem nie udało się; myślałem, że o. gwardiani naszych konwentów silniej wspomogą, tymczasem grobowe milczenie całą było odpowiedzią (z wyjątkiem o. Romualda i o. Szymona, jak wspomniałem); chciałem znaczki pocztowe zużyte spieniężyć, lecz i to jakoś nie szło, spodziewałem się dostać co od Stowarzyszenia Dobrej Prasy, ale odradził o. gwardian.
(dalej piszę w 4. roku "Rycerza", tj. 1925, 12 maja)
Słyszałem, że o. Franciszek [ 18 ], sekretarz Prowincji, jako dyrektor III Zakonu we Lwowie zadziwiająco działa: wciąż w ruchu, nawet już i dom dla tercjarstwa będzie. Myślałem też zrobić podobnie: wyszedłem na miasto (Kraków), i o ile pamiętam, był to wtedy właśnie dzień dżdżysty i słotny. Obszedłem jak półwariat kilka ulic, ale wstydziłem się zaglądnąć gdzie i poprosić o ofiarkę. Wróciłem więc z niczym do domu. Wreszcie umyśliłem pójść do ks. Tobiasiewicza [ 19 ], który jako cenzor diecezjalny podpisał dyplomik, a obecnie był proboszczem w parafii św. Mikołaja [...] [ 20 ].
[O. Maksymilian M-a Kolbe]
[ 1 ] Uzasadnienie powyższej daty wypływa z pierwszego zdania artykułu. Końcowy fragment pisany był natomiast 12 V 1925.
[ 2 ] Lista pierwszych siedmiu członków MI - zob. Pisma, 19, przyp. 2; także, 1105.
[ 3 ] O. Domenico Tavaniego.
[ 4 ] Pierwsze drukowane dyplomiki MI były gotowe 31 XII 1919.
[ 5 ] O. Alojzego Bondiniego.
[ 6 ] Zob. Pisma, 865 H, przyp. 180.
[ 7 ] O. Alojzy Karwacki był w Krakowie w marcu i w maju 1920 r. (zob. Pisma, 865, H, notatki z 26 III i 12 V), a gdy wizytował klasztor krakowski w połowie grudnia 1921 r., św. Maksymilian otrzymał zezwolenie na wydawanie organu MI.
[ 8 ] Prowincjał o. A. Karwacki wizytował konwent w Nieszawie dnia 18 X 1921.
[ 9 ] O. Czesław Kellar.
[ 10 ] O. Efrem Klawitter z Kcyni.
[ 11 ] O. Czesława Szubera OFMCap.
[ 12 ] O. Antoniego Latawca OFMCap.
[ 13 ] O. Alfonsa Koguta OFM.
[ 14 ] O. Zygmunta Janickiego OFM.
[ 15 ] Krótko i węzłowato.
[ 16 ] O. Szymon Łaś.
[ 17 ] O. Romuald Wojtal.
[ 18 ] O. Franciszek Pyznar.
[ 19 ] Ks. Jana Kantego Tobiasiewicza.
[ 20 ] Artykuł nie dokończony.