1053

Źródła w sprawie o. Wenantego

Oryg.: rkps AN. Cztery karty: dwie dwustr., trzecia jednostr. zapis., czwarta nie zapis.
[Kalwaria Pacławska, 23 II 1928] [ 1 ]

[Dnia] 23 II 1928 r[oku zeznał] Wojciech Patynek, komendant posterunku Policji Państwowej w Kalwarii Pacławskiej, brat wujeczny o. Wenantego (ojciec o. Wenantego i matka Patynka - brat i siostra), lat 40. W latach 1914 i 1915 w Dalniczu p[owiat] Żółkiew, trzecia wioska [ 2 ], kil[ometrów] około 8-9 od Obydowa.

Józef Katarzyniec, urodzony w Obydowie powiat Kamionka Strumiłłowa, syn Jana i Katarzyny z Jackuła (?) [ 3 ], w roku (?) [ 4 ]. Ojciec był małorolnym, około 1-2 morgów, trudnił się krawiectwem. Domek własny. Ojciec "chodząca pobożność". Twierdził, że przeszedł ogień piekielny w chorobie. Matka pobożna. Jaś uczciwy od maleńkości, choć lichszego zdrowia i bogobojny. Zwyczaj, chrzczą 1-3 tygodni po urodzeniu.

Józef - na wakacje do Dalnicza, jeździli, nakładali siano, zabawy, opowiadał żywoty świętych (św. Katarzyny, o pierwszych chrześcijanach, ich męczeństwach), uczył się łaciny, w Kamionce Strumiłłowej ubierał się na księdza, a my mu do Mszy służyli, około 12-13 lat.

4 klasy ludowe w Obydowie.

3 [klasy] wydziałowe w Kamionce Strumił[łowej]. Następnie we Lwowie (?) Opowiadał, że chce zostać księdzem i rodzice do tego dążyli. "Zawsze unikał swawolnych, sprośnych; więcej myślący, skromny, zastanawiał się". "W domu klękało się i modlili się". Na Anioł Pański rano, południe, wieczór zdjął czapkę i mówił Anioł Pański; jest kapliczka. Odsuwał się, gdy było jakie wystąpienie sprośniejsze. Z Obydowa przyjeżdżali jego bracia cioteczni i wyrażali się o nim, że niewart, bo pobożny. Szturkania aż dobrze [ 5 ]. Najskromniejszemu, nawięcej się dostanie. Zawsze poddał się dobrowolnie temu, co go spotkało, nie odcinał się. Jadł maleńko i nie przebierał. Był bieglejszy w rachunkach, w dwóch minutach obliczał, ile razy koło obróci się jadąc do Lwowa z Kamionki Str[umiłłowej], albo ile najstarszy ma lat. - W tej wiosce po robotach wieczorem odprawiał się różaniec. Bywał i tam. Tenże zwyczaj w Obydowie, zwłaszcza w październiku i maju. Nie był zdolny do zrobienia komukolwiek przykrości. Na nic sprośnego lub swawolnego nie mógł się zdobyć. Nic świeckiego.

Był tam 2-3 razy jako chłopiec.

(Spis kolegów w Obydowie i w Kamionce nauczyciel prześle).

U pierwszej Kom[unii] św. w 7. roku życia. Do Komuniii świętej chodził bardzo często. Co dzień wstępował do kościoła, idąc do Kamionki.

W nowicjacie odwiedziłem go, w r[oku] 1913 (?), mało rozmawiał. Co się pytałem, odpowiadał: "Bogu dzięki, dobrze". O sprawach politycznych mało mówił, jakby obojętny i w mowie o sprawach duchownych ożywiał się; w sprawach zwyczajnych to go nie zajmowało.

Byłem w Innsbrucku w wojsku, to on wyświęcając się w r[oku] 1914 zwrócił się do mnie, czybym nie mógł wspomóc go datkiem na obrazki prymicyjne. Posłałem 15 koron. Przesłał mi za to podziękowanie.

(Siostra przy matce w Obydowie, znacznie młodsza).

Byłem u niego też w r[oku] 1917 we Lwowie podczas wojny. Bardzo się ucieszył. Przyjął w klasztorze. Przyszedł o. gwardian [ 6 ], przyjmowali mnie. Byłem 2 lub 3 godziny. Wypytywał się, jak tam na wojnie. Cieszył się, że jeszcze żyję. Pytał się o każdego w szczególności, piszą czy nie piszą do mnie.

Ostatni raz byłem u niego na Kalwarii 2 razy, a trzeci raz już nie zastałem, w r[oku] 1919.

Byłem przydzielony na Kalwarii i zostałem przeniesiony do Dobromila w marcu. Nie leżał w łóżku. Przyjął mnie w celi. O. gwardian [ 7 ] mnie zaprowadził i pozostawił i rozmawialiśmy. Przyjął prawie obojętnie, pytał, co ojciec robi, nie zajmowało go wiele życie pozaklasztorne. Wypytywał się, cieszył się, że tutaj jestem, ale ożywiony nie był, tylko przyjmował do wiadomości. Zawsze uściskał, pocałowaliśmy się, rozeszliśmy się. Korespondował z matką, więc wiedział, jak się powodzi.

Drugie odwiedziny. Już leżał w łóżku, było to w r[oku] 1920. Jak przyszedłem, mnie się łza zakręciła w oczach i jemu. Leżał wychudły, jednym słowem, jak chory człowiek. Zaraz mi zwrócił uwagę, gdym go chciał pocałować, bym był ostrożnym, bo on ma chorobę płucną, a ta jest przenośna. Usiadłem blisko łóżka. Mówiłem, że źle wygląda, że Pan Bóg da, to wyzdrowieje. Ale odrzekł, że nie, że: "ja już wiem, nawet tego pragnę".

Przyszedłem i pytałem się o zdrowie. Odrzekł:

- Dobrze, Bogu dzięki.

Mówię:

- Przecież chory jesteś, źle wyglądasz.

- To nic. Jestem przygotowany.

Pytałem się, czy rodzice piszą. Powiedział, że nie chciałby donosić, że on chory.

- Słuchaj, Józiu, ja napiszę do taty i mamy, [że] ty jesteś chory.

- Ja ciebie bardzo proszę, nie rób tego, ja nie chcę, bo się bardzo zmartwią, co Pan Bóg chce dać, to i tak da.

Rano. Pytał się uśmiechając się:

- Jakżeż tobie się teraz powodzi, czy ciężka służba, czy dużo masz się uczyć?

W ten sam dzień będąc chory, miał przyjąć Pana Jezusa.

- Teraz może będziesz tutaj, będę P[ana] Jezusa przyjmował.

- Może to nie można?

- Bądź, to nie szkodzi.

Z namaszczeniem i pobożnością przyjmował. Można było zauważyć mimo boleści błogie usposobienie na twarzy, takie wzięcie. Wyszedłem w czasie spowiedzi. Ksiądz gwardian ukończył Mszę św. i miał przynieść P[ana] Jezusa i Oleje święte. - Dwa czy trzy dni potem zmarł.

Był bardzo osłabiony, nie chciałem więc go zbytnio przemęczać mową.

Prefektem był obecny proboszcz, [wówczas] jako wikary.

Franciszek Katarzyniec, brat stryjeczny z Obydowa, p[owiat] Kamionka Strumił[łowa].

[O. Maksymilian M-a Kolbe]

[ 1 ] Wiadomości zebrane z okazji kuracji klimatycznej w Kalwarii Pacławskiej w drugiej połowie lutego 1928 r.

[ 2 ] Wyraz mało czytelny.

[ 3 ] Rodzice Józefa: Jan i Katarzyna z domu Kozdrowiecka.

[ 4 ] Urodzony 7 X 1889.

[ 5 ] Zdanie niejasne.

[ 6 ] O. Paweł Pelczar.

[ 7 ] O. Kazimierz Siemaszkiewicz.