1073
Japoński Niepokalanów rozrasta się...
w drodze do Hongkongu], 17 V 1932
Żniwo wielkie, ale robotników nie starczy [por. Łk 10,2]. Gdy te słowa kreślę, przybyło nam jeszcze czterech pomocników z Polski, a mianowicie o. Konstanty Onoszko, który dopiero co złożył doktorat z teologii na Uniwersytecie Wileńskim, oraz trzech braci: br. Kasjan Tetich, br. Henryk Borodziej i br. Bartłomiej Kałucki. Na ich spotkanie wyjechał od nas do portu koreańskiego Fusanu br. Zeno Żebrowski, wziąwszy z sobą na propagandę między poganami 7000 "Rycerza" japońskiego.
W zeszłorocznym numerze październikowym "Misji Katolickich" (1931 str. 450) w pośrodku grupy naszej stoi w kapeluszu na głowie Japończyk, prof[esor] Yamaki. Od przesłania poprzedniego artykułu sporo się zmieniło. Z powodu sympatii dla katolicyzmu zwolniono go z obowiązku profesora w szkole protestanckiej i powierzono mu stanowisko pastora, ale aż w Sendai, odległym od Nagasaki o dwie doby pociągiem. Nie zerwał on jednak z "Rycerzem". Nadal bezinteresownie nadsyłał tłumaczenia, a nawet oświadczył, że mimo bardzo wielu zajęć co tydzień trzy godziny pragnie stale poświęcić dla "Rycerza". Od tego więc Yamakiego przyszedł list, z którego podaję urywki.
"Pragnę podziękować - pisze Yamaki - za obecną mą placówkę i udać się do Tokio, by znaleźć inne miejsce. Przekonałem się, że nie mogę mieć zadowolenia duchowego w naszym [ 1 ] kościele, dlatego nie mogę pozostać na tym miejscu. Nie wiem jeszcze, gdzie znajdę całkowite zadowolenie, ale muszę szukać... Moim pierwszorzędnym pragnieniem jest przestudiować katolicyzm. Bardzo pragnę uwolnić się od złego wpływu liberalizmu i widzieć prawdę jako prawdę. Mam nadzieję, że moje dotychczasowe studia, przyjaźń z Ojcem i innymi katolikami doprowadzą mnie do katolicyzmu, lecz nie jestem jeszcze pewny. Co innego jest rozumieć, a co innego wierzyć. Wiara przychodzi z pomocą łaski Bożej. W Tokio pragnę znaleźć posadę w szkole, gdzie mógłbym się zbliżyć do katolików".
Pyta O. Redaktor [ 2 ], jaki obecnie nasz stan posiadania w znaczeniu "warsztatu pracy" - a więc: jakie mamy domy, jakie rozmiary drukarni - w ilu uczymy szkołach itd.
Rozpoczniemy od słówka "domy". Otóż w słówku tym końcówka "y" jeszcze jak dotąd na nasze siły za duża, żeby ją można dostawiać do dotychczasowego "dom"u. Wprawdzie dobudowaliśmy razem z sienią rozmownicę, mającą 4 kroki wszerz i 4 wzdłuż (dosłownie), rozciągnęliśmy blaszany dach ponad garnkami, by deszcz nie wprost do zupy padał i nad belami papieru, bo ten wody nie znosi, ale większa kaplica, jakaś sypialnia poza dotychczasowym strychem, jakiś osobny lokal dla pogan, by mogli porozmawiać o religii, poczytać dobre książki i wreszcie jakieś schronisko dla kochanej dziatwy, pozostaje jeszcze w krainie marzeń. - Zresztą i my nie możemy tego pragnąć prędzej, niż Niepokalana zechce.
Nie wiem, czy zdradzić się z myślą, co mi w tej chwili w głowie wierci. Nieraz myślę: A nuż jakiś dobrodziej, przeczytawszy te słowa, coś na rozbudowę prześle! - Ale równocześnie rozumiem też, że może już niektórych Czytelników aż uszy bolą od tych ciągłych nawoływań o ofiary. - Niechże mi jednak wolno będzie usprawiedliwić żebrzących misjonarzy, przynajmniej od czasu, kiedy nie jestem gorszy od innych i nie mogę taić, iż z wielką wdzięcznością wydostałem z koperty czek, którym O. Redaktor "Misji Katolickich" przesyła z góry "opłatę na odpowiedź". - Otóż misjonarz rozumować może tak: ja dałem na misje wszystko, com mógł i samego siebie nawet, nie mam powodu wstydzić się wyciągnąć żebraczą rękę ku innym, by przynajmniej cośkolwiek dali, tym bardziej że to nie dla siebie, ale dla zbawienia biednych dusz, które nie wiedzą nawet, kto to jest "Jezus" i "Maryja".
W drukarni - dzięki Niepokalanej - stanęła nowa maszyna drukarska, dwa razy większa, tj. o 16 stronach. Dlatego też "Rycerz" majowy już zgrubiał do 32 stron. A i w "bliskiej nadziei" jest maszyna do falcowania. Powstrzymam się już od kwestowania na nią, powiem tylko, że kosztuje przeszło 12 000 zł. Marzymy też o maszynce do odlewania czcionek, bo to wyniesie taniej, niż dokupywanie nowych do potrzebnej ilości (4500 znaków).
Co do szkoły, to po ukończeniu filozofii [ 3 ] część skośnookich filozofów pojechała do Seminarium w Tokio, dwóch w tych dniach siada na okręt, by wylądować w Saint Sulpice w Paryżu, a jeszcze dwóch udaje się do Rzymu. W międzyczasie zaś dwóch poprzez tyfus brzuszny zdołało dostać się do nieba. Skończyło się więc tego roku Diecezjalne Seminarium większe, bo nie mają sił, by u siebie i teologię wprowadzić. Tak więc Niepokalana sprawiła, że "spłacanie długu" za rozpoczęcie "Rycerza" i otworzenie Niepokalanowa na czystośmy wykończyli. U siebie zaś zakładamy studia teologiczne własne, liczące na razie tylko dwóch teologów Polaków: kleryka Aleksego Tabakę i Mieczysława Mirochnę.
Nauki katechizmu udziela się tym, którzy się po to zgłoszą, a po szersze japońskie wyjaśnienia ślemy do młodego tubylczego proboszcza [ 4 ]. Z czasem i ta pomoc będzie nam mniej nieodzowna, bo mamy we własnym gronie paru rodowitych Japończyków, a to jednego nowicjusza na kleryka [ 5 ], jednego na brata [ 6 ] i jednego internistę, kończącego szkołę średnią [ 7 ].
Dziwnymi drogami łaska Boża przywiodła owego nowicjusza na kleryka. Jeszcze nie ma roku jak przyszedłszy zwiedzić "Niepokalanów" pełen był przesądów nie tylko pogańskich, ale także nabytych z książek o treści socjalistycznej, ateistycznej i tym podobnych. Na zapytanie, czy Pan Bóg istnieje, odpowiedział wyraźnie: Nai desho (nie będzie istniał). Po pierwszej jednak rozmowie już światło zaświtało w tej czystej duszy i chcąc jakoś okazać swą wdzięczność, jako z zawodu fotograf, sprawił nam zaraz fotografię grupy mieszkańców Mugenzai no Sono. Potem często przychodził na dysputy, znosząc przy tym i sadząc (gdyż uczył się też ogrodnictwa) kwiaty, winogrona i drzewka figowe. Na początku zaraz dałem mu Cudowny Medalik, polecając go nosić i modlić się do Matki Bożej, gdyż od tego zależy wynik nauki. Tak też uczynił i z radścią dostrzegałem na jego szyi sznureczek od medalika.
(Gdy piszę te słowa na pokładzie okrętu, zdążającego do Hongkongu, pogański chłopiec japoński zauważył, że końcem mojego papieru wiatr porusza, więc go paluszkami przytrzymuje).
Tak nadszedł dzień Bożego Narodzenia, w którym otrzymał chrzest i imię Paweł. Imię to celowo mu zaproponowałem. Przedtem bowiem, stojąc na czele pewnego stowarzyszenia młodzieży, nienawidził chrześcijaństwa, gdyż zraził się do protestantów, a nie rozróżniał katolicyzmu od protestantyzmu (jest to, niestety, powszechne). Był więc wrogiem katolików. Powiedziałem mu wtedy, że jak przedtem prześladował katolicyzm z Szawłem, tak teraz powinien go rozpowszechniać z nawróconym Pawłem. Chętnie i z radością przyjął tę wiadomość i nie zraził się bynajmniej zapowiedzią, że nagrodą misjonarzy jest: "trzy razy byłem biczowany, raz kamienowany itd. dla imienia Chrystusowego" [por. 2 Kor 11,25]. W dzień chrztu, przepełniony radością, prosił o pozwolenie natychmiastowego wstąpienia do zakonu. Znając jego poprzednią gorliwość, nie robiłem mu większych trudności. - W ten sposób w krótkim czasie z poganina, wroga imienia Chrystusowego, przeobraził się w zakonnika.
Społeczeństwo japońskie odnosi się do nas z rosnącą sympatią. Rozumieją nas coraz bardziej, a nawet ostatnio nie pobierają już cła z przedmiotów, które Niepokalanów polski nadsyła, gdyż uznają nas za ubogich zakonników, pracujących dla dobra Japończyków. Poganie wspomagają nas ofiarami w naturze, a nawet nie wahają się pożyczyć w razie potrzeby większej kwoty bez procentu i bez formalności zwrot zapewniających. W tych dniach pogański dziennik nagasacki posłał do nas aż dwóch korespondentów, którzy w trzech kolejnych numerach bardzo przychylnie opisali nasz sposób życia, podkreślając jego doskonałość, w porównaniu z życiem pogańskim w niektórych wypadkach [ 8 ]. To znowu spotęgowało przychylność dla nas pogan.
Dziś trudno nam jeszcze dowiedzieć się o wynikach działalności Niepokalanej przez Jej "Rycerza" japońskiego, gdyż rozsiane są tak szeroko, jak i sam "Rycerz", tj. od Sachalinu po Formozę i pomiędzy wychodźstwem japońskim po świecie. Niedawno przybył do nas o. bernardyn z Misji w Kagoshima i mówił: "Wy sami nie wiecie, ile dobrego czynicie przez Rycerza. W mojej podróży spotkałem wypadek, czy wypadki (nie pamiętam), że poganie zwracali się do miejscowego księdza, o pouczenie ich w religii katolickiej, ponieważ czytali Rycerza". Podobnych wypadków na pewno będzie więcej, chociaż o nich może się nigdy nie dowiemy.
Na zakończenie niech się też przyznam, czemu to na okręcie ten list kończę. Oto N[ajprzewielebniejszy] O. Prowincjał [ 9 ] odpisał: "Jak przyjedzie o. Konstanty, można się rozglądnąć za nowym Niepokalanowem". Po jego więc przyjeździe zaglądnąłem (przypadkowo) do pięknego nowego kościoła Patronki Misji św. Teresy od Dzieciątka Jezus koło Kobe, siadłem w porcie Kobe na statek "Afurica Maru", zdążający poprzez Indie i spód Afryki aż do Argentyny z wychodźstwem japońskim, by rozglądać się w Indiach, czy tam Niepokalana czego nie przygotowała.
Wszystkich, którzy czytać będą te słowa, proszę o modlitwę, by Niepokalana raczyła sama pokierować sprawą następnego Niepokalanowa.
O. Maksymilian M. Kolbe
Fr[atrum] Conv[entualium]
[ 1 ] Yamaki jest metodystą - przyp. Aut. Później się nawrócił.
[ 2 ] O. Józef Krzyszkowski TJ.
[ 3 ] Św. Maksymilian, po przyjeździe do Japonii w kwietniu 1930 r., wykładał filozofię w Seminarium Duchownym w Nagasaki.
[ 4 ] Ks. Pauro Yamaguchi, późniejszy arcybiskup Nagasaki.
[ 5 ] Br. Pauro Nishiya.
[ 6 ] Br. Mariano Sato Shigeo.
[ 7 ] Yozefu Yamashita Fusabiru.
[ 8 ] Zapewne był to dziennik "Nagasaki Shinbun".
[ 9 ] O. Kornel Czupryk.