1081b

Kwiatki Matki Bożej (Chrzest pana Hiroyuki Kawai posła cesarstwa Japonii w Polsce) [ 2 ]

Oryg.: brak. - Druk.: "Mugenzai no Seibo no Kishi" 4 (1933) 354-363. Z oryg. japońskiego tłumaczył o. Janusz M. Koza OFMConv.

[Mugenzai no Sono, przed grudniem 1933] [ 1 ]

Po opuszczeniu Nagasaki w kwietniu br. przez jakiś czas przebywałem w Polsce. Z posłem Kawai zapoznałem się za pośrednictwem jego żony, która jest katoliczką.

Pewnego dnia, mówiąc dokładnie - pierwszego sierpnia, udałem się do poselstwa cesarstwa Japonii. Słyszałem, że żona posła jest katoliczką, sądziłem więc, że będzie sobie życzyła spotkania. Zatem, jako podarunek dla pani posłowej, przygotowałem figurkę Niepokalanej. Po załatwieniu sprawy w poselstwie miałem szczęście spotkać ją, bo była obecna w domu. Pani posłowa nie tylko chętnie przyjęła podarunek, ale bardzo się nim ucieszyła i zaprosiła, by ją odwiedzić po kilku dniach.

W tym czasie była ona na wakacjach z dziećmi w willi w Skolimowie poza Warszawą. Tam mię zaproszono z odwiedzinami. Jako goście byliśmy tam tylko ojciec gwardian [ 3 ] i ja - razem towarzystwo tylko wierzących. W pokoju, gdzie nas zaprowadzono, była ustawiona w "tokonoma" [ 4 ] figurka Niepokalanej, którą kilka dni temu ofiarowałem.

Tego dnia po raz pierwszy dowiedziałem się o chorobie pana posła. Chory był na płuca i leczył się w sanatorium w Otwocku.

Po kilku dniach pani posłowa z matką przybyła samochodem do klasztoru OO. Franciszkanów w Warszawie. Obiecałem przedtem, że odwiedzę pana posła, przybyła więc, żeby mnie do niego zaprowadzić. Otwock oddalony jest od Warszawy o jakieś 30 km. W samochodzie wypytałem się o stan zdrowia pana posła. W rzeczywistości stan pana posła był poważny. Gdy przyprowadzono mnie do separatki, zobaczyłem wychudzoną postać, zwłaszcza twarz i ręce były jakby drewniane, jakby człowieka już nieżyjącego. Ale czuł się on bardzo dobrze tego dnia, więc bardzo chętnie ze mną rozmawiał. Po różnych tematach zeszliśmy na religię. Opowiadał mi, że gdy odwiedził Francję i Lourdes, słyszał tam, że cuda od czasu objawienia Matki Bożej nie ustają. Sam też, wmieszany w różnorodny tłum pielgrzymów, w rzeczywistości stąpał po ziemi Lourdes, wiedział i słyszał o cudach, odczuł silnie religijną atmosferę tego miejsca - lecz nie odczuł pragnienia życia z wiary. Nadto otrzymał i czytał we Francji książkę pod tytułem "Jezus Chrystus", a także poznał głębiej naukę, że prawdziwa religia chrześcijańska to katolicyzm, ale nie odczuł przy tym wyraźnego pragnienia zmiany religii. Tak więc rozmawialiśmy i pan poseł wyjawiał swe poglądy na różne systemy religijne i przyznał chętnie, gdym mu wytłumaczył, że prawda jest jedna. A także ten inteligentny chory chętnie przyznał - gdym mu tłumaczył prawdy teologiczne, że religia musi być jedna, aby uchwycić prawdziwe dogmaty, i Bóg musi być jeden. Nauka o Trójcy inna jest w Chinach niż w chrześcijaństwie, ale po wytłumaczeniu tej tajemnicy przyjął ją ze zrozumieniem. Przed wejściem w te zawikłane i głębokie problemy pan poseł wyraził się, że różne są religie i każda z nich ma coś prawdy - a ja mu nie zaprzeczyłem. Pod koniec tego dnia dałem choremu za pośrednictwem żony Cudowny Medalik i poleciłem go miłosierdziu Maryi - modląc się o zdrowie dla ciała i łaskę wiary dla chorego - pożegnałem się z nim. Rzeczywiście przez ten Medalik pobożnie noszony na piersiach, Niepokalana udziela specjalnej opieki wielu ludziom i wiem z doświadczenia, że łaska Ducha Św. wielu z nich oświeca i prowadzi do wiary, stąd, sądząc że to najlepszy podarunek, dałem go panu posłowi.

Potem, 14 sierpnia, stan chorego posła znacznie się pogorszył. Rodzina zebrała się w sanatorium. Gdy się o tym dowiedziałem, udałem się do chorego razem z panem sekretarzem poselstwa - Hirata, oraz przybyłym z Berlina lekarzem Japończykiem panem X i lekarzem z Warszawy panem Rudzkim. Poprosiłem pana Rudzkiego o powtórną diagnozę stanu chorego. Po jej ukończeniu lekarz powiedział mi w sąsiednim pokoju, że puls chorego słabnie, gdyby więc coś było do powiedzenia, to teraz jest najwyższy czas. "Zbliżył się już czas, jaki przychodzi na wszystkich żyjących..." Po powrocie do separatki chorego nie wiedziałem, jak by to oznajmić zgromadzonej rodzinie. Trzeba było użyć jakichś specjalnych słów, aby pocieszyć obecnych. Teraz nie ma ani chwili do stracenia! Telefonem zawiadomiłem o wszystkim zaufanego przyjaciela pana posła, obecnego w Warszawie nuncjusza - dziekana korpusu dyplomatycznego - arcybiskupa [ 5 ] i prosiłem o natychmiastowe przybycie. Pośpiesznie wyruszył samochodem nuncjusz i za godzinę był już u chorego. Już przedtem miałem ułożony plan, by ostatniego przygotowania choremu udzielił sam nuncjusz.

Przykro mi było rozstawać się z tym dobrym człowiekiem panem posłem, z którym niedawno się zapoznałem i miałem nadzieję utrzymania miłych stosunków towarzyskich. A także bólem przejmowała mnie myśl, że on zejdzie z tego świata bez przyjęcia prawdziwej religii. Modląc się gorliwie o światło Duch Św. dla chorego, oczekiwałem przybycia nuncjusza. W sąsiednim pokoju oznajmiłem nuncjuszowi o moich stosunkach z chorym do tego czasu i chętnym przyjęciu Cudownego Medalika - po czym wszedł on do chorego. Nuncjusz znał dobrze zacny charakter chorego, jego inteligencję z codziennego z nim obcowania - i cenił je wysoko. Jako przyjaciel - on najlepiej przemówił do przyjaciela. Z głębokim przekonaniem wyjaśnił on choremu naukę z Zbawicielu, życiu przyszłym i warunkach przyjęcia św. wiary. W tym czasie obecni przy tym żona, pan sekretarz, ja i niekatoliczka matka - gorliwie modliliśmy się za chorego. Królowa rodu ludzkiego wezwała do siebie duszę dobrego pana Kawai. Wnet po przemówieniu eminencji nuncjusza chory poprosił o chrzest. Poseł pragnął przyjąć imię Franciszka. Z rąk nuncjusza spłynęła święta woda na głowę i słowa: Franciszku, ja ciebie chrzczę w imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego...

Po chrzcie św. pan poseł doznał wielkiej radości serca, widocznej nawet na twarzy. Tej głębokiej radości i pokoju nie dozna ten, kto nie wszedł na drogę prawdy. Czyż ten spokój i głęboka radość nie są znakiem łaski Bożej i skutkiem przyjęcia prawdziwej religii?

Pan poseł przez pozostałe godziny ziemskiego życia cieszył się tą radością i pokojem. Kilka razy powtórzył nam obecnym przy sobie: dlaczego nie przyjąłem wcześniej tej religii i nie zaznałem wcześniej tego szczęścia? I wieczorem tego dnia, to jest w wigilię Wniebowzięcia Matki Bożej, ta uspokojona i oczyszczona dusza - uniesiona rękami Niepokalanej, przeniesiona została z tego świata.

Dwa dni potem, 16 sierpnia, na placu przed poselstwem u stóp krzyża złożona została trumna ze zwłokami. Ojciec gwardian i ja modliliśmy się klęcząc przy trumnie. Dusza pana posła była już w niebie - nie trzeba było modlić się za niego. Modliliśmy się o przyczynę zmarłego posła w intencji Japończyków i Polaków i za tych, co łaskawie pomogli do jego nawrócenia. Tak samo mówił ks. nuncjusz - zmarły poseł Kawai jest już w niebie i modlił się o jego wstawiennictwo.

Jako znak tej opieki posła wnet i matka [ 6 ] przyjęła chrzest św., a także jedna służąca [ 7 ] została ochrzczona. Dla pouczenia tych nowych katechumenek, po pogrzebie codziennie z radością udawałem się do poselstwa z japońskim katechizmem. W wigilię Narodzenia Matki Bożej 7 września obydwie one - dobrze przygotowane - przyjęły szczęśliwie chrzest św. z rąk ks. nuncjusza.

Nazajutrz, 8 września, dziesięcioletnia córka pana posła - Maria [ 8 ] i sześcioletnia Genowefa przyjęły Pierwszą Komunię św. z rąk ks. nuncjusza.

W tym radosnym dniu - podczas żałoby - ja niestety nie mogłem brać udziału. Mianowicie tego radosnego dnia 8 września - z Wenecji wyruszał okręt "Conte Rosso" idący do Japonii, na który miałem wsiadać. Nie mogłem uczestniczyć w ceremonii chrztu św., bo poprzedniego dnia trzeba było wyruszyć z Warszawy.

Dnia tego zrobioną fotografię dwóch córek przysłano mi potem, umieszczam ją więc w tym pisemku i pisząc ten artykuł pragnę podzielić się swą radością z Drogimi Czytelnikami.

Korube

[ 1 ] Zamieszczone w numerze grudniowym japońskiego RN z 1933 r.

[ 2 ] W tekście 8 zdjęć z pogrzebu ministra Kawai i jedno z uroczystości pierwszej Komunii świętej córek ministra.

[ 3 ] O. Florian Koziura.

[ 4 ] "Tokonoma" - miejsce najzaszczytniejsze w domu japońskim. Zwykle umieszcza się tu portret cesarza lub rodziny cesarskiej - przyp. tłum.

[ 5 ] Abpa Francesco Marmaggiego.

[ 6 ] Pani Narahara.

[ 7 ] Kubo Sue.

[ 8 ] Maria Cecylia.