381

Do o. Kornela Czupryka

Oryg.: rkps AN. Dwie karty dwustr. zapis.
Na morzu pomiędzy Kobe i Modzi, 1 VI 1932

Maryja!

Najprzewielebniejszy O[jcze] Prowincjale!

Już jadę okrętem japońskim "Afurika Maru" ku Indiom, lecz pozostało jeszcze trochę do załatwienia, zanim opuszczę wody japońskie. Stąd bowiem przez Syberię w 12-14 dniach list dojdzie, a dalej morzem długo się wlecze.

Zasyłam więc przede wszystkim przysięgę "contra ritus Sinicos" [ 1 ], którą w myśl "konstytucji" papieskiej, każdy nowo przybyły misjonarz złożyć musi przed biskupem i jeżeli zakonnik, także przed swym przełożonym, a ten ma ją odesłać aż do Kongregacji de Propaganda Fide [ 2 ]: więc - drogą zwykłą - ślę.

Wyjechałem, ale - ile sprzeczności w duszy? Przede wszystkim wierci czasem wątpliwość, czy to Wola Boża, Wola Niepokalanej, czy N[ajprzewielebniejszy] O. Prowincjał to miał na myśli, tj. i wyjazd, gdy pisał o rozglądaniu się za nowym Niepokalanowem. Ale uspokajam się, że najdosłowniej rozglądnąć się można dopiero przybywszy na miejsce. Następnie tak mi się nie chciało opuścić bądź co bądź jako tako usłanego już gniazdka nagasackiego, by znowu rozpocząć tułaczkę, chociaż przez czas tylko dłuższy - ale to już brzydkie samolubstwo. Wreszcie obawiam się, że o. Konstanty [ 3 ], choć poczciwy, jeszcze nie miał czasu nabyć doświadczenia na miejscu i zapoznać się choć z grubsza z językiem, a tu mamy trzech krajowców u siebie. Tym bardziej że po powrocie z Kobe, gdzie byłem w sprawie wizy angielskiej do Indii i biletu, zastałem bardzo naprężone czy rozprzężone raczej stosunki, właśnie z tego ostatniego powodu, tj. że bracia tubylcy czuli się w niemożliwości bezpośredniego porozumienia z ojcem (ale już dałem im dostateczny sposób). - Diabeł zdaje się bardzo wściekać w tej sprawie.

To jedna strona medalu, ale jest i druga ze swoimi racjami, a przede wszystkim tą, że może za mało mam "silną rękę" i idę prawie tylko "ciepłem miłości", aż może do słabości?

Nie kleją mi się myśli, bo poczciwota chłopiec poganin, który przywiązał się jakoś do mnie od początku podróży, siedzi przy mnie w kajucie czekając, bym skończył, a ponieważ to poganin, nie chcę go zrazić.

Z Indii list podróżuje w jedną stronę przeszło 3 tygodnie (może około miesiąca), więc porozumiewanie się będzie uciążliwe. Dlatego już teraz popiszę wszystko, by potem i krótkim telegramem można było coś załatwić.

I po pierwsze: jeżeli Niepokalana zrobi tak, że jaki biskup nas przyjmie, to co robić? - Czy pozostać - oczekując wykończenia prawnych kroków, rozpocząć nauką języka miejscowego i - o ile możności rozpocząć "Rycerza"? - Czy też powracać zaraz do Nagasaki (a "Rycerza", gdyby tubylcy sami mogli zacząć, rozpocząć), a jeżeli nie, to nic, dopokąd prawne kroki się nie ukończą?

Mnie się tak zdaje - ale nie chciałbym zupełnie przynaglać decyzji, bo boję się własnej woli; mówię tylko, co mi po głowie chodzi - więc tak mi się zdaje, że może by dobrze było, gdybym natychmiast, jak najprędzej po znalezieniu miejsca na Niepokalanów, sprawę prawnie pchnął (o ile możności wydostał na piśmie pozwolenie biskupa i przesłał je N. O. Prowincjałowi) i natychmiast do Nagasaki powracał, a taki np. "profes" niepokalanowski jak o. Florian zebrawszy manatki zaraz by też na miejsce ruszył, pozostawiwszy na swoim miejscu o. Justyna (też już "nienowicjusza" [ 4 ]) i rozpocząłby zaraz swą niezwykłą pamięcią naukę języka miejscowego i zaraz zaczął "Rycerza", a pomału sklecił Niepokalanów indyjski - (bo moja pamięć już miesza trochę języki). I tak na kapitułę stanęłyby przedstawicielstwa trzech Niepokalanowów. Zdaje mi się bowiem, że lepiej może ustalić sprawę przed kapitułą.

Tak mnie po głowie chodzi, ale jak powiedziałem, bynajmniej nie oznacza to, bym się chciał wymówić, lecz tylko po prostu piszę, co po głowie chodzi, lecz gotów jestem dla Niepokalanej na wszystko i byłoby dla mnie największym złem, gdybym jakkolwiek wpływał - chodzi tylko o jak najprędsze [ 6 ] zdobycie całego świata Niepokalanej, Wolę Niepokalanej, której tylko [ 6 ] chcę.

Z prośbą o serafickie błogosławieństwo

br. Maksymilian M-a Kolbe

[ 1 ] Przeciw chińskim obrządkom.

[ 2 ] Spór o obrządki chińskie dotyczył czci Konfucjusza, czci przodków oraz niektórych innych praktyk. Stosowanie się katolików do tychże obrządków było powodem długich dyskusji i ingerencji Stolicy Apostolskiej. Sprawę rozstrzygnął ostatecznie papież Benedykt XIV, który w konstytucji Ex quo singulari zakazał stosowania się do obrządków chińskich i przepisał nową formułę przysięgi dla misjonarzy. Potem warunki się zmieniły; w 1914 r. rząd chiński oświadczył urzędowo, że oznaki czci oddawane Konfucjuszowi mają charakter czysto cywilny i jako takie nie mają nic wspólnego z kultem religijnym, w wyniku czego Kongregacja Rozkrzewiania Wiary w liście z 28 II 1941 do delegata apostolskiego abpa Mario Zanina upoważniła ordynariuszy do wydawania zasad i norm ogólnych. Ordynariusze w poszczególnych wypadkach mogą zostawić swobodę kapłanom i dobrym chrześcijanom - zob. Enc. Cat. Vatic. X 995-1005.

[ 3 ] O. Konstanty Onoszko.

[ 4 ] Św. Maksymilian nazwał o. Floriana Koziurę "profesem" niepokalanowskim, a o. Justyna Nazima "też już nienowicjuszem", myśląc zapewne o długości ich pobytu w Niepokalanowie i dogłębności zaangażowania się w sprawę MI.

[ 5 ] W oryginale wyraz podkreślony dwukrotnie.

[ 6 ] Wyraz podkreślony trzykrotnie.