385

Do Niepokalanowa

Oryg.: rkps AN. Trzy karty jednostr. zapis. - Druk.: ze znacznymi zmianami RN 11 (1932) 336-338.
Poza Hongkongiem, 8 VI 1932

Maryja!

[Temat:] Hongkong

Na chybił trafił, nie znając dokładnego adresu, pchnąłem telegram z okrętu zaadresowany: "Salezjańska szkoła". Może po raz pierwszy japoński nasz okręt słał fale radiowe po polsku. Po czym odmówiłem cząstkę różańca przed figurą Niepokalanej królującej w kajucie na szafce i czekałem przy wyjściu. Gdy już okręt stanął i różne okręciki i barki poczęły go obskakiwać, ukazał się na schodach prowadzących na wierzch statku ksiądz Europejczyk.

- Czy Polak? - pytam zaraz.

- Ks. Wieczorek - brzmiała odpowiedź.

Schodzimy natychmiast do chińskiej barki i po sporej jeszcze żegludze docieramy do miasta. W drodze ogonki Chińczyków z naczyniami na wodę. To klęska wyjątkowa. Brak deszczu, więc i wody, gdyż Hongkong leży na wyspie. Stąd wodociągi otwarte tylko w określonych godzinach i ogonki. Pomogła widać nakazana kolekta (modlitwa przy Mszy św.) o deszcz, bo dziś już tęgo niebo sobie na płacz pozwala.

W misji woda z sokiem, bo pić, pić bardzo doprawdy mi się chciało w tym gorącu, aż płuca bolały. Po czym do kościółka zakonnic, gdzie przynoszą do chrztu dzieci. Dzisiaj było troje, wczoraj ośmioro, a zwyczajnie około pięciu. Następnie piętrowym tramwajem na drugi koniec miasta do Shaukiwan [ 1 ] do domu dla kleryków, kupionego za polskie ofiary i obecnie za też ofiary rozbudowanego. Pokazywał mi nawet blankiet konta PKO nr 211.168, na który te ofiary wpływają. Olbrzymie prace wyrównania górzystego terenu i budowa domu, na którego trzecim czy czwartym piętrze stanie kościół wychodzący z innej strony na równy plac. I tam sodowa woda. I tam też piłem tęgo, bom jeszcze nie "zmoczył się dostatnio" i płuca jeszcze bardzo przy chodzeniu trzeszczały. Bałem się, czy się czasem na krwotoku nie skończy, ale Niepokalana widać tego nie żądała.

W domu tym uczy ks. Siara i przebywają tam klerycy i Polacy, i Węgrzy, i tubylcy Chińczycy; pomiędzy księżmi zaś zapoznałem się na kolacji z Argentyńczykiem, Irlandczykiem i Włochami.

Po wieczerzy wysłużony już misjonarz, Włoch, dowodził, że przed misjonarzami powinny pójść nasamprzód, niezależnie oczywiście, armaty i jako przykład podawał właśnie Hongkong, gdzie dzięki panowaniu Anglików misjonarze mogą spokojnie pracować. Można poniekąd wyrozumieć te pojęcia, gdy się przypomni, co działo się w głębi Chin w ostatnich latach, chociaż trudno by się doprawdy zgodzić na to jako na zasadę. - Opowiadał też, jak to niektórzy Chińczycy pchają dzieci do zakładu, dopokąd nie są potrzebne, a starają się wydostać, gdy już mogą coś dopomóc rodzinie. Jako przykład podawał zdarzenie, jak to przyprowadzono mu chłopca z prośbą o przyjęcie. Gdy zaś przedstawiał, że ma tylko ze 4 miejsca zarezerwowane dla wypadków nadzwyczajnych, dla sierot nie mających już rodziców, chłopiec przyniósł poświadczenie, że rodzice już pomarli podpisane przez... własnego ojca.

Powrót znów "piętrówką" wśród ożywionego miasta i znowu woda z lodem i - spoczynek.

Nazajutrz Msza św., do której służył chłopiec Chińczyk, do Komunii św. przystępują Chińczycy - i pięknie, śpiewnie brzmiące modlitwy chińskie. Po Mszy św. spotykam ks. Wieczorka otoczonego młodzieżą. Tłumaczy mi, że chłopcy ci widząc mnie [ 2 ] mówią między sobą, że franciszkanie się biczują.

Telefonicznie dowiadujemy się, że okręt rusza o jedenastej, więc zabrałem ofiarowane przez ks. Wieczorka lakierki dla dzieci emigrantów na okręcie i znowu chińską barką razem z ks. Wieczorkiem powróciłem na pokład. - Cześć za wszystko Niepokalanej.

Dopiero gdym wszedł do kajuty, zrozumiałem, jakim dobrodziejstwem był dla mnie nocleg poza okrętem, bo z braku ruchu [statku] brak i przewiewu; stąd takie gorąco, iż chyba musiałbym przemęczyć noc bezsennie.

W kilka godzin po rozdaniu cukierków spotyka mnie na korytarzu małe dziecko i z roześmianą twarzą, na której wyczytać można było, iż naprawdę cukierek był słodki mówi: "o dzi san", tj. "dziadziuś", a dosłownie "o" oznacza uczczenie, "dzi" znaczy dziadek, "san" zaś znaczy pan.

O. Maksymilian M-a Kolbe

[PS]

Drogie Dzieci!

Módlcie się, módlcie się za mnie, bym i nie spoganiał wpośród pogan - o co wcale nietrudno - i bym coraz to dokładniej i miłośniej Wolę Niepokalanej spełniał.

Wasz

br. Maksymilian M-a Kolbe

PS - Drodzy Ojcowie, i Gwardianie [ 3 ], i Rektorze [ 4 ] bardzo o "Memento" proszę.

Załączam nieco ilustracji do "Rycerza". A może by i pocztówki "misyjne" podrukować? Może by czytelnicy rozbierali potęgując przy tym ofiary na misje?

[ 1 ] Dzielnica Hongkongu. W 1935 r. istniała tam placówka duszpasterska (402 wiernych) obsługiwana przez dwóch księży Chińczyków, P. Lu i J. F. Shek - zob. Les Missions de Chine, Shanghai 1937, 391.

[ 2 ] Widząc pasek franciszkański.

[ 3 ] O. Florian Koziura.

[ 4 ] O. Justyn Nazim.