388

Do Niepokalanowa [ 1 ]

Oryg.: rkps AN. Dwie karty jednostr. zapis. - Druk.: ze znacznymi zmianami RN 11 (1932) 338; fragment "Gość Niedzielny" 26 (1957) 196.
Na Morzu Połudn[iowo]chińskim, 11 VI 1932

Maryja!

Drogie Dzieci!

Dziś sobota, dzień Mamusi, więc znowu, coś kreślę.

Listu nie wysłałem dotąd, bo od Hongkongu morze i morze, tylko czasem w oddali zobaczy się skrawek lądu lub jaki inny statek, który z reguły prześcigamy - chociaż nawet jedzie w tym samym kierunku. Dziś podziwiałem brązowe żmijki morskie, wczoraj przyglądałem się jak skrzydlate rybki umykały co żywo przed dziobem żelaznym okrętu i dziwiła mnie biała droga, którą przecinał okręt, złożona z wielkich mas ikry rybiej.

Wczoraj wieczór odbył się pogrzeb (oczywiście pogański) zmarłego dziecka. Po różnych obrzędach spuszczono je o godz. 11 w nocy do morza.

Cześć Niepokalanej, mimo że zbliżamy się do równika, to jednak wiaterek miłosiernie nas ochładza. Gdyby nie hałasujące i harcujące z niezmordowaną wytrwałością dzieci emigrantów, to można by nawet łatwo wieczór zasnąć. Ale ponieważ w końcu i tych sen zwycięża i kładzie pokotem, gdzie tylko nieco chłodniej, toteż wstając w czas rano, by spokojnie odprawić sobie Mszę św., muszę iść ostrożnie, by komu na rękę lub nogę nie nadepnąć. Pasażerowie na ogół poszukują sobie [miejsca] na noc, gdzie więcej przewiewu.

Jeszcze mógłbym dodać, że ze słowniczka angielsko-polskiego przeglądam sobie słówka, gdy głowa służy, a myślę, myślę o tylu rzeczach, czy raczej majaczę, gdy więcej jak ciepło. I o Niepokalanowie przyszłym, i o polskim, i japońskimi i innych, i znowu o polskim, i znowu o japońskim, i znów chciałaby myśl rozedrzeć zasłonę przyszłości i zobaczyć, gdzie zajadę - jaki będzie wynik. I nadzieje, i konkretne wizje, i słowa radosnego telegramu; i znowu zwątpienie... i błysk nadziei, itd., itd., itd. A przed chwilą, zanim zabrałem się do kreślenia tych słów kilku: "a gdyby Niepokalanów upadł?" - I natychmiast spokojna i wesoła odpowiedź: "Jeżeliby Niepokalana zechciała, by upadły to byśmy wszyscy starali się mu w tym jak najwydatniej dopomóc", boć przecież Ona jest jego Właścicielką i ma zupełne prawo w każdej chwili, jeżeli tak zechce, powiedzieć: "Już dosyć". Jeżeli zaś Ona nie zechce, to nie ma obawy, chociażbyśmy wszyscy, jeszcze bardziej nawet naszymi ułomnościami zawadzali i przeszkadzali, niż dotąd. Wystarczy, byśmy "po przebudzeniu się", "otworzeniu oczu" natychmiast bezgranicznie Jej siebie oddali wraz z tym wszystkim, cośmy napsuli.

Co za pocieszająca i dająca głęboki pokój prawda! Ona kieruje; dajmy się tylko coraz bardziej, coraz doskonalej prowadzić.

Kończę, bo jutro chcę zaraz posłać.

Wasz

br. Maksymilian M-a Kolbe

Drogi Ojcze! [ 2 ]

PS - 1) Czyby nie warto, by czasem br. Hilary [ 3 ] - jako że "Japończyk" - pozbierał nieco adresów dla "Rycerza" japońskiego od Japończyków przejeżdżających przez Warszawę albo na studia do Berlina i dalej (w Niemczech ma być ich 40 000) i z powrotem. Ci biedacy zarażają się tam protestantyzmem.

2) Bardzo proszę o "Memento" (także o. Justyna [ 4 ]), by Niepokalana raczyła wszystkim pokierować. - Doprawdy Niepokalana zdaje się czasem za bardzo dogadzać.

3) Bracia niech się szkolą technicznie (przede wszystkim oczywiście w zakonności), interniści niech się... święcą, bo "messis doprawdy multa, a operarii quan pauci [por. Mt 9,37; Łk 10,2] [ 5 ].

[ 1 ] List prawie identyczny z listem nr 387, ale inne dopiski.

[ 2 ] Tj. o. Florian Koziura, gwardian Niepokalanowa.

[ 3 ] Br. Hilary Łysakowski.

[ 4 ] O. Justyna Nazima.

[ 5 ] Żniwo wprawdzie wielkie, ale robotników mało.