394
Do o. Kornela Czupryka
Maryja!
Najprzewielebniejszy Ojcze Prowincjale!
Dopisuję jeszcze "jak to było", ale już z Kolombo, gdzie dzisiaj rano dojechałem. Kupiłem już bilet okrętowy na 4 [VII] do Szanghaju; skąd japońskim już okrętem-ekspresem dojadę - jeżeli Niepokalana dozwoli - do samych Nagasaki.
Więc, jak już wspomniałem [ 1 ] dojeżdżając do Ernakulam spotkałem młodego księdza, który tez zdążał do tegoż miasta. Powiedział mi, że należy do rytu syryjskiego [ 2 ]. Na stacji Ernakulam spotkaliśmy jeszcze wikariusza gen[eralnego] tegoż rytu i tak powieziono mnie do arcybiskupa ich rytu [ 3 ]. Ten przyjął chętnie w gościnę i mówił, bym pozostał, jak długo zechcę. Nie zdradzałem się zaraz z pierwszorzędnym celem, ale podałem drugorzędny, tj. zwiedzanie tych stron, by coś potem zamieścić o tym w prasie. Dzień więc pierwszy tam przebyłem zwiedzając ich działalność. Przy tej sposobności ksiądz kierujący drukarnią namawiał do osiedlenia się w tych okolicach. Powiedziałem wtedy, że i ten cel mam także. - W obecności wikarego gen[eralnego] i innych zapytałem arcybiskupa, jak uważa, czy tego rodzaju konwent jak nasz Niepokalanów byłby tu odpowiedni. Odrzekł, że nie, bo tu księża już pracują. I rzeczywiście mają oni i swoją drukarnię, i czasopisma.
Dowiedziałem się też, że arcybiskup łaciński [ 4 ] nie jest tubylcem (na co liczyłem), ale Hiszpanem i do tego zakonnikiem, karmelitą. Wobec czego nadzieja otrzymania od niego zezwolenia dużo stopniała. Nawet Kongr[egacja] Propagandy wskazuje diecezje tubylcze jako miejsca, gdzie zwłaszcza mogą się otwierać konwenty. Są tu więc Karmelici Bosi i łacińskiego obrządku i syryjskiego. Słyszałem, że arcyb[iskup] łaciński przyjął jednak do swej archidiecezji Kapucynów, ale i ten argument ma drugi koniec, tj. a więc już jest jeden zakon franciszkański i więcej nie trzeba. - Słowem, ciemno.
Na drugi dzień poszedłem do arcybiskupa łacińskiego. Nie było go jednak. Rozmawiałem więc długo pytając o tutejsze stosunki - jako redaktor - z o. karmelitą, jakimś dygnitarzem arcybiskupa (ponoć iudex synodalis? [ 5 ]...) Gdym mu powiedział i o sprawie otworzenia domu, twierdził, że arcybiskup na to nie przystanie, ale że można zapytać. Straszył mnie też bliskim prześladowaniem (co jest prawdopodobne, jeżeli nacjonaliści pogańsko-mahometańscy uzyskają większą swobodę ruchów, ale też trzeba ich nawracać). Po południu na propozycję ks. prokuratora [ 6 ] arcybiskupa (tubylca-Hindusa) wsiadłem z innym jeszcze księdzem też Hindusem do arcybiskupiego auta i pojechałem do o 12 km odległej rzeki, przez którą miał się przeprawić arcybiskup, by go przywieźć do domu. Przyjaźnie mnie przywitał i jako "redaktorowi" wciąż opowiadał szczegółowo historię diecezji. Gdyśmy dojechali i powiedziałem, że mimo ogólnego zwyczaju (jak potem mi powiedziano) nie zamieszkam u arcyb[iskupa] łacińskiego, ale powrócę, gdziem mieszkać zaczął, by nie sprawić przykrości arc[ybiskupowi] syryjskiego rytu, zaprosił mnie na dzień następny na zwiedzanie dzieł rytu łacińskiego i na obiad. - Przed obiadem w towarzystwie wyżej wspomnianego ks. Hindusa, prokuratora arcybiskupa, zaszedłem też do kościoła, gdzie proboszczuje wikary generalny obrz[ądku] łacińskiego, ale tubylec Hindus [ 7 ]. Zaczął mnie on namawiać, bym nie odjeżdżał prędko, ale pozwiedzał różne miejscowości wybrzeża malabarskiego, by się przekonać, jak i gdzie najlepsze miejsce pod klasztor. Bo i Kapucyni dużo powołań tu mają, twierdził. Powiedziałem mu wtedy wyraźniej i o tym drugim celu dodając, że oni dwaj, prokurator i wik[ariusz] gen[eralny] (bo obydwaj namawiali) jako tutejsi łatwiej mi mogą wskazać miejsce niż ja rozeznam i po miesiącu badania. A bałem się długo siedzieć, by i reakcyjny ruch nie powstał.
Wskazali wtedy na miejscowość (powiedziałem bowiem, że o ile możności pragnęlibyśmy nie mieć własności, ale tylko do użytku mieć plac, by móc budować i pracować) w okolicy Ernakulam, gdzie arcybiskup posiada coś 200 "iugera" [ 8 ] ziemi. - Pytałem ich, co sądzą, czy dobrze będzie teraz mówić o tym z arcybiskupem, czy też lepiej jeżeli pojadę, a N[ajprzewielebniejszy] O. Prowincjał sam oficjalnie już prośbę prześle. Mówili, że lepiej potem. Powróciliśmy na obiad. Podczas niego jeden z młodszych księży zapytuje mnie wyraźnie, że ja podobno mam też za cel sprawę założenia klasztoru. Odpowiedziałem, że gdzie i kiedy, to już sprawa Niepokalanej. Arcybiskup wszystko dobrze słyszał, ale nic nie mówił. - Bałem się go pytać, by nie mieć czasem odpowiedzi odmownej i tak nie przeciąć możliwości przesłania listu oficjalnego w tej sprawie z Prowincjałatu.
Ze sobą przywiozłem też listy pisane jeszcze przed dwoma laty przez kleryków Propagandy w Rzymie, gdyśmy się po raz pierwszy na Daleki Wschód wybierali. Jeden z nich skierowany był do sekretarza arcyb[iskupa] i mówił o szczególnym naszym zainteresowaniu kultem Matki Bożej. W związku z tym powiedział arcyb[iskup], że on sam, albo kto inny opowie mi o czci Matki Bożej w diecezji. Zapytałem o sprawę Niepokalanego Poczęcia. Ale tu widać było zakłopotanie, bo rzeczywiście może za mało ta cześć jest tu rozpowszechniona. - Zaprosił mnie więc arcybiskup po południowej drzemce i filiżance kawy do swego automobilu, i razem wyjechał, by mi pokazać dzieła tego rytu w mieście. Gdym przy zwiedzaniu pewnej szkoły powiedział do zakonnic i wychowanek, by się też pomodliły za moją misję: "za misje w Japonii" wyjaśnił zaraz arcybiskup.
Po drodze opowiadał mi sam o czci Matki Bożej w diecezji i jak to trzej pierwsi Karmelici, którzy tu przybyli celem założenia klasztoru za diecezjowania OO.Jezuitów napotkali na tyle trudności, że musieli powrócić, skąd przyszli, i jak to po 20 latach, gdy wybuchła schizma [ 9 ], odszczepieńcy mieli też szkaplerze karmelitańskie, prosili o OO. Karmelitów i ci przyszedłszy dużą część odszczepieńców z powrotem do Kościoła przywiedli. Miałem ochotę wspomnieć o klasztorze naszym, alem się obawiał. Opowiadał też, że w tych okolicach tak wiele powołań i do stanu kapłańskiego i zakonnego, że i do innych diecezji wstępują i oprócz Karmelitów OO. Kapucyni sporo mają i pewna żeńska kongregacja w tym tylko celu dom założyła. - To wszystko jako zwiedzającemu, by potem w artykułach opowiedzieć, mówił.
Zapomniałem zaznaczyć, że czekając na arcybiskupa, by wyjechać autem, polecałem sprawę św. Teresie od Dziec. Jezus, której figura z kwiatami podobnymi nieco do róż stała na półce na korytarzu. Sposób tego polecenia był dość wyzywający, bo zewsząd było ciemno. "Zobaczymy, czy pamiętasz" skończyłem mając na myśli "kontrakt" uczyniony jeszcze przed jej beatyfikacją i kanonizacją, kiedy obiecałem brać w każdej Mszy św. memento o jej beatyfikację i kanonizację, a ona miała za to starać się o moją misję. - W tej chwili jeden z kwiatów spada na pod spodem stojący stół. Zrobiło to na mnie wrażenie. Ale zobaczymy, czy to co znaczy, pomyślałem.
Po owej przejażdżce z arcybiskupem powracam na kolację do pałacu arcyb[iskupa] obrz[ądku] syryjskiego (u nich wszyscy tubylcy-Hindusi i arcybiskup też). Podczas kolacji pyta ks. redaktor i wydawca [ 10 ], posiwiały już kapłan: "Jak tam z czasopismem (tj. z "Rycerzem"). Mówię, że gdyby się ktoś podjął aż do naszego przyjścia, bo gdzieś do Indii przyjdziemy kiedyś, to mógłbym przesyłać pieniądze (w pewnych granicach) i materiał redakcyjny. Arcybiskup mówi zaraz, że to da się zrobić i że ów ks. wydawca to może wykonać i sam ów ksiądz zaraz się informuje i obiecuje nazajutrz przyjść po bliższe informacje. Zdziwiłem się. A więc już "Rycerz" może zacząć wychodzić?!
Jednak zdawało mi się, że na tym nie koniec. Rano przychodzi jeden z księży ten, który drukarnią zawiadując tak przedtem zachęcał, i mówi, że arcybiskup powiedział, iż jest gotów dać nam teren do użytku na postawienie klasztoru Niepokalanowa i żebym z dwu miejsc jedno wybrał. - Do południa orientowałem się w cenach z owym księdzem, który miał zacząć "Rycerza" i obliczyliśmy, że za 10 dol[arów] am[erykańskich] miesięcznie, mógłby mały "Rycerz" w 3 000 egz[emplarzach] wychodzić. Co by zaś wpłynęło z ofiar byłoby na jego powiększenie. - Przy tej sposobności ów ksiądz mówi, iż nosi się z myślą wstąpienia do Zakonu, tylko że teraz nie wolno, bo musi spłacić dług, gdyż zaręczył za brata, a temu się nie powiodło. Świętej jednak Teresie od Dziec. Jezus zawdzięcza, że wygrał potrzebną sumę na loterii, ale nie wypłacą jej jak za dwa lata, gdy tymczasem wierzyciele się domagają. Na czym się to skończy?... Może Niepokalana go do nas przywiedzie?... Ma lat coś 49, ale redaktor w języku miejscowym i pokorna dusza. - Ponieważ za swą pracę przy "Rycerzu" nic nie chciał, obiecałem mu czasem nadesłać trochę intencji mszalnych, bo tu mają po 1 rupii, tj. po 3 zł i obiecałem też zostawić mu figurkę Niepokalanej, którą przywiozłem z zamiarem pozostawienia, by Ona objęła w posiadanie nową placówkę.
Po obiedzie zapytałem arcybiskupa o sprawę terenu. Powiedział, że owszem odstąpi na używanie i ma 2 miejsca jedno bliżej, a inne dalej od miasta. Zapytałem, na jakich warunkach, jaka płaca; "jako ofiarę" odpowiedział. Powiedział, że nie wiedział o moim zamiarze i dopiero od księży się dowiedział. A przecież przedtem uważał klasztor za nieodpowiedni. Jaka zmiana! Wyraziłem więc życzenie zobaczenia tych placów. Z jednym z księży pojechałam tam autem arcybiskupa i doprawdy podobał się plac z dala od gwaru, ale komunikacja trochę kuleje i jak się potem dowiedziałem, najładniejsze miejsce, które wybrałem, jeszcze ma kwestię prawną byłej drogi publicznej do załatwienia. Najgorsze jednak, żeśmy rytu łacińskiego; więc pod czyją jurysdykcją? Sprawa niejasna, ale Kongregacja mogłaby ją łatwo zadecydować. - Koniecznie jednak arcybiskup łaciński musi też pozwolić.
Poszedłem więc nazajutrz do arcy[biskupa] łacińskiego. Po drodze spotykam jego ks. prokuratora i ten pyta, gdziem wczoraj był, że mnie nie widziano - może już domyślili się, co się święci, bom kogoś z łacińskich księży napotkał zdaje się w drodze. Gdym mu opowiedział o wszystkim, wydawał się tęgo zaniepokojony, że "syrianie" tę sprawę biorą i zachęcał, by powiedzieć arcybiskupowi o moim celu. Przyszedłem więc polecając zawsze Niepokalanej przez Najświętszej Imię "Maryja", a i cząstek różańca tom w tych dniach też dużo więcej zmówił. A przyznam, że wychodziłem z domu arcybiskupa bez żadnej nadziei, ani modlić się już nie mogłem... Starałem się o zgodzenie z Wolą Niepokalanej, ale to wszystko było jak z drewna.
Pytam więc arcybiskupa: Tyle mi pięknych rzeczy o tych stronach opowiedział Wasza Ekscelencja. Gdybyśmy tak teraz przyszli jak owi trzej pierwsi Karmelici, czy musielibyśmy uciekać jak oni? Czy nie zrozumiał, czy musiał myśli zebrać dość, że ponowiłem pytanie: "przyjdźcie, przyjdźcie" odpowiedział. I opowiadał, jak mieli przybyć Salezjanie do pewnej miejscowości, ale nie przybyli. Mówiłem mu potem, że pragnęlibyśmy nie mieć ziemi na własność, ale na używanie tylko, by móc budować i pracować dla Niepokalanej i czy nie mógłby wskazać, gdzie najlepiej można by takie warunki znaleźć. Zaraz wskazał na ową posiadłość, o której owi dwaj księża przedtem mówili (a może mówili o tym z arcybiskupem, jak księża syrianie ze swoim, podczas mojego obiadu u arcyb[iskupa] łacińskiego). - Zaprosił więc znowu, by z nim pojechać obejrzeć tę posiadłość, z której miałoby się wykroić Niepokalanów. Jest to olbrzymi jakby ogród (coś 200 iugera - pewno morgi?). Wskazał kapliczkę sporą i dom zupełnie wystarczający na początek i powiedział, że to można by zająć, dopokąd coś wielkiego nie pobudujemy. Powiedziałem zaraz, że wielkich gmachów nie stawiamy. Po powrocie błogosławił, by P. Bóg i Niepokalana błogosławili. - Tak więc św. Teresa, Patronka wszystkich misji, pokazała że "pamięta" i o naszej misji.
Z początku myślałem o telegraficznym doniesieniu N. O. Prowincjałowi z zapytaniem, czy pozostać, ale sam arcyb[iskup] (łaciński) powiedział, że jeszcze musi zebrać konsultorów, żeby N. O. Prowincjał napisał, jaki nasz cel, czego żądamy (chyba warunki) i radził powrócić i spokojnie załatwiać. - Co do "Rycerza" sam powiedziałem mu, iż proszę o jego radę, czy zacząć zaraz przez owego księdza obrz[ądku] syryjskiego, czy poczekać aż przyjdziemy. Radził poczekać, gdyż obawiał się potem trudności ze strony syrian, gdy przyjdzie do przejęcia pisma. Więc i tę sprawę wycofałem, chociaż temu Ojcu pozostawiłem figurkę Niepokalanej, która ma dopilnować placówki, a może i jego powołania...
Obecnie Niepokalana tak po mistrzowsku postawiła sprawę - bez żadnego przewidzenia z mej strony - że konsultorowie arcyb[iskupa] łacińskiego będą się bać stawiać trudności, byśmy czasem, choćby kosztem przyjęcia rytu syryjskiego, nie oddali całej sprawy syrianom; by to poszło raczej na konto rytu łacińskiego.
Zdaje mi się czasem, że może byłoby dobrze w prośbie o "consensum scriptum" [ 11 ] nie wiązać sprawy "consensum" ze oprawą ofiarowania terenu z budynkami, lecz po tekście prośby, podziękować za ofiarę - ale Niepokalana sama pokieruje, a boję się Jej bruździć.
Zdaje mi się też, że dobrze by było kuć żelazo póki gorące, bo i inne zakony się kręcą i może ktoś inny placówkę zająć i... kto wie czy nie będzie trudniej, gdy Indie otrzymają nową obecnie układaną konstytucję, która daje im większą samodzielność. - Czy by nie było dobrze, gdyby przynajmniej na Niepokalane Poczęcie już tam byli nasi i wydali pierwszy numer "Rycerza" na styczeń? (Luty i marzec to najgorętsze miesiące tutaj?...)
Jeszcze: nie potrzeba tu będzie dużo braci z Polski jak w Japonii, ale może wystarczy dwóch tylko specjalistów, by razem mogli pokierować wszystkim, gdyż przewiduje się tu wiele powołań miejscowych.
A na Kapitułę to jeszcze by się zdążyło pomału przygotować Niepokalanów chiński. Przełożony prokury Kongregacji Niepokalanego Serca N[ajświętszej] Maryi Panny w Singapurze [ 12 ] informował mnie, że obok ich Wikariatu w Chinach niedaleko od Pekinu (kilka godzin jazdy) w Süanhwafu [ 13 ] prow[incji] Hopei jest biskupem Chińczyk Mgr Tcheng. Zdaje się przychylny zakonom, a nawet przyjął 3 księży świeckich europejskich (nowy pomysł wspomagania misji) zasadniczo bowiem Europejczyk może odczuć trudność w tym, że jego biskup jest czarny czy żółty). - Blisko ma się też znajdować drukarnia nieużywana. - Może jednak lepiej do tego biskupa napisać z Polski niż z Japonii, bo Chińczycy patrzą krzywo na Japończyków, zwłaszcza po ostatnich wypadkach.
I tak by się zaokrągliła pierwsza część planu podbicia świata Niepokalanej pomyślana przed dwoma laty, tj. Japonia, Indie, Chiny. Razem polowa ludności świata.
Niepokalanowowi tego wszystkiego tak obszernie nie opisuję, bo może i czasu by tak nie stało. Zdaje mi się jednak, że dobrze by było, gdyby ojcowie z Niepokalanowa zapoznali się z tą sprawą, ale kawałki, zwłaszcza gdzie mowa o stosunkach między rytami, nie nadają się do druku.
Ci, co będą mieli jechać do Indii, dobrze by było, by wcześniej zaczęli poważną naukę języka angielskiego [ 14 ], bo tu bardzo rozpowszechniony, a i jedną gramatykę języka malabarskiego ślę do Niepokalanowa i jedną sobie zostawiam.
ślę ten list z Cejlonu, by odpowiedź mogła prędzej przyjść.
Kończę, bo i tak dużo papieru zapisałem, z prośbą o serafickie błogosławieństwo
br. Maksymilian M-a Kolbe
PS - Byłoby bardzo wiele wrażeń do opisywania, ale czasu nie staje do pisania i chyba do czytania.
Kończę w dzień Nawiedzenia N[ajświętszej] Maryi Panny w połowie morskiej drogi pomiędzy Niepokalanowem polskim a japońskim, na wyspie Cejlon, gdzie dziś w nieście Madhu wielki odpust Matki Bożej. Już wczoraj naliczono 30.000 pątników katolików Hindusów.
PS - Jechałem pociągiem tam i z powrotem klasą drugą. Tam, bo [w] Agencji Cook, gdzie kupiłem bilet, powiedziano, że trzecią nie można (Europejczykowi); chociaż potem przekonałem się, że jest możliwe; a nazad, bo inaczej musiałbym przed wjazdem z Indii na Cejlon odbyć pięciodniową kwarantannę w obozie w polu pomiędzy innymi tubylcami, którzy mogli mieć choroby zaraźliwe (malaria, cholera itd.). Taki sam pobyt w gorącym, obcym klimacie mógłby wystarczyć do nabycia choroby. I koszty pobytu itd. Za to mogłem sypiać dosyć w nocy i nie było tak gorąco, bo elektryczne wentylatory. Sądzę, że i nasi dłuższe odległości w Indiach powinni odbywać w II kl. przynajmniej na początku.
Poproszę o doniesienie Niepokalanowowi, co N. O. Prowincjał uzna za stosowne.
Maryja!
Najprzewielebniejszy Ojcze Prowincjale!
PS - Już 4 VII i dziś ruszam okrętem z Kolombo. Rozerwałem jednak kopertę i dopisuję: Jak z moim brewiarzem? Bo już rok mija, czy przeminął nawet od ostatniego listu z odroczeniem rocznym. Boję się być sędzią we własnej sprawie, ale zdaje mi się, że silny (zdrowy) nie jestem. - W podróży warunki wyjątkowe więc nic dziwnego, że czasem tchu jakoś nie staje, czasem słabość owładnie, a przy skupieniu uwagi dłuższym i głowa w nieporządku. Ale na ogół, cześć Niepokalanej, nie ustaję i pokonuję te słabości, lecz poważniejszej pracy jąć się trudno, czy nie chce? - W klasztorze w Nagasaki też nie czułem się dobrze, a czasem nawet sporo źle. - Ale może to trochę i subiektywne? Nie wiem. - Do otrzymania odpowiedzi będę postępował jak dotąd, - Czasem mi się zdaje, że mam sił niewiele i to trochę, co czynię, robię źle, powierzchownie, bez należytego porządku, bo przysiąść uczciwie jakoś trudno, a gdy przysiądę ze zdrowiem gorzej. Ale boję się, bym nie był zbyt stronniczy.
[ 1 ] Zob. Pisma, 392.
[ 2 ] Właściwie rytu syro-malabarskiego.
[ 3 ] Abpa Agostino Kandathila.
[ 4 ] Abp Angelo Maria Perez y Cecilia OCD.
[ 5 ] O. Ceferine, egzaminator prosynodalny. Przy jego nazwisku w archiwalnym egzemplarzu (AN) Catholic Directory of India, Burma and Ceylon 1928 na s. 314 św. Maksymilian odnotował: "Rozmawiałemw pałacu arcyb[iskupa] łacińskiego 25 VI 1932".
[ 6 ] Ksiądz prowadzący sprawy gospodarcze arcybiskupa.
[ 7 ] Ks. George Arakel Kurz - zob. Catholic Directory of India, Burma and Ceylon 1928, 313.
[ 8 ] Mniej więcej 200 akrów ziemi.
[ 9 ] Schizma wybuchła w 1657 r. Misjonarze karmelitańscy wysłani przez papieża Aleksandra VII przywrócili schizmatyków, czyli tzw. chrześcijan św. Tomasza (syrian), do jedności z Kościołem. Objęli też ich posługą duchową, a po 1663 r. także część katolików obrządku łacińskiego. W 1887 r. syrianie zostali wyjęci spod jurysdykcji biskupa łacińskiego diecezji Verapolis, a powierzeni biskupom hinduskim obrządku syryjskiego z siedzibą w Ernakulam (Catholic Directory of India, Burma and Ceylon 1928, 311-312).
[ 10 ] Ks. Jacob Naduvathucherry.
[ 11 ] O zgodę na piśmie.
[ 12 ] Nie udało sie ustalić, kto w tym czasie sprawował ten urząd.
[ 13 ] Wikariat apostolski ustanowiony w 1926 r. i powierzony duchowieństwu diecezjalnemu. Stolica biskupia mieści się w Süanhwa.
[ 14 ] W oryginale wyraz "poważną" podkreślony trzykrotnie.