416
Do Mugenzai no Sono
Oryg.: brak. - Odp.: ms AN.
Maryja!
Pociąg rusza. - Przeczytuję spokojnie "Zagrodę" [ 1 ] prawie od deski do deski i czynię postanowienie ćwiczenia się w zalecanym tam tak dobitnie milczeniu, przekonywuję się, czytając głosy z różnych działów pracy w Niepokalanowie, że doprawdy brak i tam rąk.
Patrzą na mnie współpodróżnicy, więc rozdaję "Rycerza". Aż tu konduktor z daleka ze swej przedziałki tak niespokojnie patrzy, że spytałem czy nie wolno? "Przepraszam" odpowiada; co dotąd, to dobrze, ... ale... A przy nim jakiś panek. Obydwom dałem "Rycerza". A ów panek za jakiś czas zapytuje, gdzie ja jadę. Poznałem go zaraz, bo gdym mu chciał podać pióro, by dał swój adres, zniknął jak kamfora i nie pokazał się więcej.
W Modzi spotkałem br. Zenona [ 2 ] i razem przegoniliśmy "kyukiem" [ 3 ] do Osaki, gdzie ks. biskup [ 4 ] bardzo przychylnie [nas] przyjął.
Już po Mszy św. - wybieramy się na miasto. Za wszystko cześć Niepokalanej.
Wasz brat
Maksymilian