882

MI

Oryg.: rkps AN. Siedem kart dwustr. zapis.
Kraków, przed 18 IX 1919] [ 1 ]

J[ezus] M[aryja] J[ózef] F[ranciszek]

Na zeszłym zebraniu powiedziałem kilka słów o historii i naturze naszego kółeczka [ 2 ], teraz zaś chciałbym choć krótko i nieudolnie przedstawić: cel, naturę, środki, trudności i nagrodę naszą.

I. [Cel MI]

Istota każdej rzeczy jest uformowana według celu, dla którego istnieje, tak więc i do poznania natury MI konieczne jest zbadanie jej celu. Wszystko zaś ma podwójny cel: ostateczny i bliski.

Ostatecznym celem każdego stworzenia jest chwała Boża zewnętrzna; rozumne stworzenia oddają tę chwałę doskonale, nie tylko są bowiem obrazem doskonałości Bożych, ale nawet to poznają i uznają. Stąd hołd, uwielbienie, dziękczynienie i miłość stworzenia ku Stwórcy. Ponieważ jednak Pan Bóg nieskończenie nas ukochał i tę miłość okazał zstępując sam na tę ziemię, aby podnieść, oświecić, wzmocnić, a nawet najhaniebniejszą śmiercią wśród najokropniejszych mąk odkupić występnego człowieka, pozostając tu z nami po wszystkie czasy i na całej ziemi, chociaż tak przez niewdzięcznych opuszczany i znieważany, dając się nam wreszcie na pokarm, aby nas swym Bóstwem ubóstwić, my powinniśmy Go umiłować nieskończenie. [Jako] stworzenia lednak skończone nie jesteśmy zdolni oddać Panu Bogu nieskończonej chwały. Dajmy więc przynajmniej, jak najwięcej możemy. - Stąd ostatecznym celem MI jest także chwała Boża i to nie tylko większa chwała, ale jak największa.

Bliskim zaś celem jest to, do czego wprost się dąży, i służy on jako środek do osiągnięcia celu ostatecznego. Ponieważ okazanie doskonałości Bożych jest celem stworzenia całego, a poznanie, uznanie i wolne udoskonalenie w sobie obrazu Bożego, odpowiadając łaskom Bożym i tak przez miłość łącząc się coraz ściślej z Bogiem i że tak powiem ubóstwiając się, jest celem człowieka. MI ma za cel bliski staranie się o nawrócenie wszystkich akatolików, a szczególnie tych biednych, co zaślepieni podnoszą zbrodniczą rękę wprost przeciw swemu Najlepszemu Ojcu, tj. masonów; i to pod opieką i za pośrednictwem NMP Niepokalanej. Pod Jej opieką, tj. jako narzędzia w Jej niepokalanych rączętach i za Jej pośrednictwem, tj. używając środków przez Nią podanych i modląc się, aby Ona wybłagała miłosierdzie. - Dlaczego do N[ajświętszej] M[aryi] Panny uciekamy się pod wezwaniem "Niepokalanego Poczęcia", wspomniałem zeszłym razem.

II. [Natura MI]

To jest naszym celem, według którego musi być uformowany cały związek.

Słyszeliśmy w filozofii, że natura każdej rzeczy składa się z materii i formy razem złączonych. W MI materią, jak w każdym stowarzyszeniu, są członkowie, a mogą być nimi wszyscy bez wyjątku, co pragną powyżej opisany cel osiągnąć: młodzi i starzy, zakonnicy, księża i świeccy, mężczyźni i niewiasty, uczeni i prostaczkowie, jednym słowem wszyscy, co pragną jak największą - bez granic - oddać P[anu] Bogu chwałę przez Niepokalaną.

Formą zaś, czyli tym, co łączy członków do osiągnięcia celu i stanowi istotę każdego stowarzyszenia, jest w MI oddanie się całkowite, bezgraniczne N[ajświętszej] M[aryi] Pannie Niepokalanej, aby raczyła w nas i przez nas wykonać to, co o Niej jest napisano: "Ipsa conteret caput tuum" [ 3 ] (Gen. 3,15) i "Cunctas haereses sola interemisti in universo mundo" [ 4 ] (Off[icium] B.M.V.); słowem, aby raczyła i nas uświęcić i przez nas innych jak najściślejszą miłością z Bogiem połączyć.

Oznaką zaś zewnętrzną tego oddania się jest Medalik Cudowny, bo przez Nią samą nam dany; to stanowi część integralną.

Tak zachowanie ducha powyższej ofiary, jak noszenie Med[alika] Cudow[nego] nie obowiązuje pod żadnym, choćby najmniejszym grzechem; miłość tylko, miłość bez granic ku Prz[enajświętszemu] Sercu P[ana] Jezusa, aby Mu jak najwięcej dusz oddać i jak najściślej z Nim połączyć, jest jedynym motywem istnienia i działania MI.

III. Środki [MI]

Jesteśmy narzędziem w najmiłościwszych rękach Niepokalanej i tak tylko możemy osiągnąć nasz ostateczny cel: chwałę Bożą nie tylko większą, ale jak największą. Całym więc naszym staraniem musi być: dać się prowadzić, abyśmy nic nie uczynili sami ze siebie, ale wszystko to, czego Ona pragnie i tak jak Ona sobie tego życzy.

Lecz skąd poznamy wolę naszej Królowej (- Wodza)? Jeden jest tylko pewny sposób na tym świecie: posłuszeństwo święte zastępcom Boga, którego Wola jest całym życzeniem Niepokalanej, z tą jednak (jeśli tak po ludzku mówić wolno) różnicą, że Pan Bóg według sprawiedliwości kieruje wszystkim; Najśw[iętsza] zaś Panna, dlatego właśnie dana jest nam za Matkę, abyśmy uchylając cios sprawiedliwości, pod Jej macierzyński płaszcz miłosierdzia schronić się mogli. Stąd też św. Bernard mówi, że P[an] Bóg sobie zachował porządek sprawiedliwości, miłosierdzie zaś N[ajświętszej] Maryi Pannie powierzył [ 5 ].

Możemy także poznać niekiedy Jej zamiary przez wewnętrzne natchnienia, lecz prawie nigdy sami nie jesteśmy w stanie się upewnić, czy pochodzą one od Niej czy też od naszej miłości własnej lub szatana, który w jasności anioła potrafi nieraz najświętsze w sobie rzeczy podsuwać, co jednak będą dobre dla kogo innego, ale P[an] Bóg od nas może tego nie chcieć. Chociażby nawet sama N[ajświętsza] Maryja Panna się ukazała i polecała nam najwznioślejsze misje, skądże możemy mieć pewność, że to rzeczywiście Ona, a nie jakieś złudzenie lub podstęp szatański. Wszak wiemy, że szatan nawet (św. Katarzynie Sieneńskiej, jeśli się nie mylę) objawił się jako P[an] Jezus Ukrzyżowany i przez jakiś czas ją zwodził.

Otóż i w tym wypadku najpewniejszą próbą jest posłuszeństwo, tj. przedstawienie tego, co czujemy, przełożonemu we względnym "forum" (wewnętrznym lub zewnętrznym) i ślepe wykonanie jego wskazówek. Jeżeli on zabroni, a Niepokalana będzie chciała, to potrafi Ona jak przy objawieniu Cud[ownego] Medalika lub w Lourdes osiągnąć swój cel. Pan Bóg jednak naumyślnie zezwala nieraz na takie przeszkody, aby więcej utwierdzić swe dzieło, jeżeli zaś nie jest to od Niej, niech zginie co prędzej.

Nie tylko więc przez rozkazy, ale także przez pozwolenie na wykonanie wewnętrznych natchnień poznajemy skinienie naszej Królowej. Całe nasze życie, każda myśl, słowo i uczynek jest w Jej ręku, Ona tym wszystkim niech kieruje, jak się Jej podoba.

W różnych czasach N[ajświętsza] Maryja Panna przychodziła w pomoc swym dziatkom i rozmaite podawała sposoby do łatwiejszego osiągnięcia zbawienia i uwolnienia innych z jarzma szatańskiego. Teraz w epoce Niepokalanego Poczęcia N[ajświętsza] Panna dała ludzkości "Cudowny Medalik", który niezliczonymi cudami uzdrowień i szczególnie nawróceń potwierdził niebieskie swe pochodzenie. Sama Niepokalana objawiając go obiecała wszystkim, co go nosić będą, bardzo wiele łask; ponieważ zaś nawrócenie jest Bożą łaską, Medalik Cud[owny] będzie najlepszym środkiem do osiągnięcia naszego celu. Dlatego też stanowi on pierwszorzędną broń "Milicji"; jest to kulka, którą godzi wierny "Miles" [ 6 ] nieprzyjaciela, tj. zło, ratując tym sposobem złych. "Et praesertim Numisma Miraculosum" [ 7 ].

Na medaliku zaś znajduje się wyryty akt strzelisty: "O Maryjo bez grzechu poczęta, módl się za nami, którzy się do Ciebie uciekamy". Modlitwa, którą sama Niepokalana kładzie w nasze usta, objawiając ją i polecając jej odmawianie. Więc i to polecenie wypełniamy; ale ponieważ są i tacy, co się do Niej nie uciekają, więc dodajemy: "za wszystkimi, co się do Ciebie nie uciekają". Ponieważ zaś głową akatolików, głową węża piekielnego - można powiedzieć - w naszych czasach jest masoneria [ 8 ], więc przez nią usidłanych szczególnie wspominamy.

Tak więc codziennie uderzamy we wszystkie członki smoka piekielnego, a przede wszystkim w głowę. - Skutków tej pracy (a raczej modlitwy) nie widzimy teraz, ale po śmierci ujrzymy jak prawdziwe są te słowa Zbawiciela: "Proście a otrzymacie" [J 16,24]; tu bowiem możemy być pewni, że to, o co prosimy, nie jest na pewno przeciwne Bożej Woli.

"Omnia, legitima media secundum possibilitatem in diversitate status, conditionis, occasionis: quod zelo et prudentiae uniuscuiusque commendatur [ 9 ]. Tu otwiera się najobszerniejsze pole do pracy, najróżnorodniejsze bowiem są "status, conditiones, occasiones" [ 10 ] i wiele sposobów działania.

Dwie jednak ogólne kategorie sposobu pracy można rozróżnić: indywidualną (pojedynczą) i socjalną (wspólną). W pracy indywidualnej każda jednostka może zrobić wiele według talentów danych jej od Boga, i miłości spragnionej a ufnej w modlitwie, ale zawsze trafią się takie wypadki, w których sama podołać nie będzie mogła; tak samo w modlitwie. Sam P[an] Jezus bowiem powiedział: "Gdzie jest dwóch lub trzech [zgromadzonych] w imię moje, tam i Ja jestem z nimi" [Mt 18,20]. Skuteczniej więc można modlić się i pracować wspólnymi siłami.

Natura zaś związków socjalnych w tym względzie różnić się musi według zmiany: "status, conditionis i occasionis". Wspólna wszystkim jest tylko dążność do najdoskonalszego i najłatwiejszego osiągnięcia celu, tj. w naszym wypadku zbawienia i uświęcenia jak najwyższego jak najwięcej dusz.

Wszystkie zaś środki (jak to już wspomniałem), czy indywidualne tylko, czy także socjalne, muszą być stosowane według posłuszeństwa, tego jedynego pewnego kryterium Woli Bożej i konsekwentnie Niepokalanej na tej ziemi. Commendantur zelo et prudentiae [ 11 ] (ma się rozumieć bez żadnego zobowiązania pod grzechem), tylko że na drugim świecie każdy według tego, co zrobił, otrzyma nagrodę.

Tylko opierając się na tej niewzruszonej skale możemy być niewzruszeni jak Bóg, bo pewni Jego przez Niepokalaną woli, a choćby i Posłuszeństwo dziś nam mówiło tak a jutro nie, to dziś zrobimy tak i jutro nie, ale nigdy nie powiemy, żeśmy się pomylili inaczej przedtem czyniąc; przedtem było dobrze, jakeśmy zrobili, i teraz jest dobrze; tak jak P[an] Bóg jest niezmienny, chociaż dziś każe podać deszczowi a jutro nie.

IV. [Trudności MI]

Pracy natura, przymioty (spokój). Przyjdą jednak jeszcze trudności i przeciwności do pokonania. Cokolwiek bowiem dobrego na tym świecie się stało, im większe i lepsze było, tym większych doświadczało trudności. Dość zajrzeć do historii. Więc i my się musimy spodziewać czegoś podobnego. A nie mówię tego "a priori" tylko, bom patrzał własnymi oczyma i słyszał w Rzymie jak MI tamtejsza czyściła się w ogniu.

Skądże jednak mają przyjść te przeciwności? Ze wszech stron należy być na nie przygotowanym. Nie mówię tu już o trudzie, który odczuwamy przy każdej pracy, ani nawet o wojnie, jaką wydadzą nam ci sami, o których zbawienie wieczne walczyć będziemy; najlepsze nieraz intencje i zamiary źle (i to czasem naumyślnie) sobie tłumacząc, rzucając oszczerstwa najkłamliwsze według ich hasła głoszonego przez Voltaire"a (o ile pamiętam): "kłamcie, kłamcie, coś z tego wyjdzie dla was", ale [i] o tym prześladowaniu, co nas może spotkać od ludzi rozumnych, roztropnych, a nawet pobożnych i świętych (a może nawet zapisanych w szeregi MI) i to w najlepszej intencji. Doprawdy najboleśniejsze jest (jeżeli się nie zaufa jedynie P[anu] Bogu przez Niepokalaną) widzieć, że ktoś na większą chwałę Bożą krzyżuje nam z jak największą gorliwością wszystkie drogi, psuje i stara się zniszczyć to co zbudowane, a może nawet sam zbliżywszy się do spraw Milicji, odciąga potem i innych podsuwając wątpliwości, siejąc nieufność i obojętność.

Nie dosyć na tym, i my jesteśmy zmienni: to, co dziś przyjmujemy z entuzjazmem, jutro wydaje się czymś powszednim; co dziś ciągnie swym powabem, jutro odstrasza ilością i ciężkością ofiar [ 12 ].

Na jakim w tych wypadkach oprzeć się fundamencie? Musi być nim coś stałego, niezmiennego, aby mogło być niewzruszoną podwaliną, słowem coś Bożego, i jest nim jedynie święte ślepe posłuszeństwo Niepokalanej, która przez Przełożonych swą objawia wolę. Na tym więc oparty, żadnej nie obawia się burzy. Niech wszyscy źli i dobrzy powstaną słowem i czynem przeciwko niemu, niech ciało ociężałe leniwieje do pracy, niech rozum się zaciemni, wola się chwieje i zniechęca; niech wszystko w nim i dookoła niego sprzysięże się przeciwko niemu, niech się piekło wścieka, świat do góry nogami obróci, a w nim wszystko wrze - gardzi tym wszystkim, a nie ufając nic sobie, bezgranicznie [zaś] Bogu przez Niepokalaną pewny, że w Jej wszechmocnych działa rękach. To zaprawdę i to jedynie jest tą opoką granitową, o którą rozbijają się wszystkie bałwany spienione.

Mogę powiedzieć nie tylko w teorii, ale i z doświadczenia własnego na mnie i innych, że z podziwem widziałem jak bez wzruszenia odpowiadali na wszystkie bardzo rozumne zresztą i roztropne trudności, dążące wprost do zniszczenia MI w samym korzeniu: "rationes humanae" [ 13 ]... i co jednym wchodziło uchem, drugim już się ulatniało (zasada).

Wszystkie te przeciwności są bardzo korzystne [ 14 ], potrzebne, a nawet konieczne, gdyż wyjaśniają one całą sprawę, hartują i wzmacniają wolę do pracy i stają się źródłem zasług na niebo.

Wiele bowiem rzeczy w ten sposób już "de facto" się wyjaśniło w Rzymie w tym ogniu, a szczególnie fundament i podstawa całej Milicji, podobnie jak i w Kościele św. herezje są bodźcem rozwinięcia i wyjaśnienia się prawdy. Wola zaś, już przez samo poznanie siły i niezmienności zwalczanej prawdy, pobudza się do trzymania się jej; gdy przeciwności rozbite nikną, ośmiela się, ożywia i wypróbowana cierpieniem łatwiej w nadziei a nawet pewności zwycięstwa, gdy fundament jest niewzruszony, podejmuje się cięższych, niebezpieczniejszych i boleśniejszych walk.

Za to także otrzymamy nagrodę o wiele większą, aniżeli gdyby wszystko nam gładko poszło, nagrodę o tyle większą i wspanialszą, o ile praca była cięższa, cierpienia dotkliwsze a miłość jedynie Boża przez zbawienie i uświęcenie dusz gorętsza.

V. [Nagroda nasza]

Pan Bóg w dobroci swej nieskończonej, aby nas tym więcej pociągnąć do siebie, zachęcić do pracy, nieraz jeszcze tu na ziemi daje pokosztować trochę tego szczęścia, którego pełność ma być naszą koroną. Starając się wszystkimi siłami odpowiadać jak najwierniej łasce Bożej i szerzyć chwałę Bożą przez Niepokalaną, w sobie i w innych, nieraz zażyjemy tego błogiego pokoju dziecka, co oddawszy się bezgranicznie w ręce swej matki, o nic się nie troszczy, niczego się nie boi, ufne w mądrość, dobroć i siłę swej rodzicielki. Nieraz dookoła burza będzie szaleć, pioruny bić, a my - tak bezgranicznie Niepokalanej oddani - pewni, że się nam nic [nie] stanie, dopóki najlepsza Matuchna nasza tego nie dopuści, będziemy, pracując i cierpiąc dla dusz zbawienia, słodko wypoczywać.

To znowu krzyże się na nas zwalą, a łaska Boża rozgrzawszy nasze serca, rozpłomieni je taką miłością, że gorzeć będziemy pragnieniem cierpienia, cierpienia bez granic, upokorzeń, szyderstw, zapomnienia, by przez to okazać, jak miłujemy Ojca i Przyjaciela naszego najlepszego i Jego najdroższą Matkę, Niepokalaną. Cierpienie jest bowiem miłości szkołą, zarzewiem i siłą. "Tamquam tristes, semper autem gaudentes" [ 15 ] [2 Kor 6,10]. Oto jest życie dla ideału.

I wtedy, chociaż z jednej strony sprzysięgnie się przeciwko nam cały zastęp zajadłych wrogów, to jednak znajdziemy i prawdziwych przyjaciół, co zjednoczeni szczerą miłością w jedności wspólnego ideału, będą nas cieszyć w smutku i wspomagać w upadku, abyśmy nigdy rąk nie opuścili, ale wytrwale a dzielnie, ufni jedynie w Boga przez Niepokalaną, aż do śmierci walczyli.

Wszystko to jednak jest tylko cząstką maleńką naszej nagrody i nie zawsze nam towarzyszyć będzie, lecz tylko wtedy, kiedy Matuchna nasza widząc naszą słabość będzie nas chciała wzmocnić, wtedy ześle nam, jak dzieciom te cukierki, które z jak największą wdzięcznością i pokorą przyjmować powinniśmy, aby wzmocnieni ochoczo brać się do pracy.

O wiele więcej jednak sobie zaskarbimy, kiedy w ciemności zewnętrznej i wewnętrznej, pełni smutków, spracowani, cierpiący bez pociechy, prześladowani na każdym kroku, wśród ciągłych niepowodzeń opuszczeni przez wszystkich, wyśmiani, wyszydzeni, sami... jak Pan Jezus na krzyżu za wszystkich się modlić i wszelkimi sposobami (jak P[an] Jezus nawet łotra w ostatniej chwili) do Boga przez Niepokalaną pociągnąć i z Nim najściślej złączyć będziemy się starali.

Lecz życie to przejdzie, a wtedy rozpocznie się prawdziwa nasza nagroda. Żaden chociaż najmniejszy trud, najmniejsze cierpienie dla chwały Bożej podjęte, nie ujdzie sowitej zapłaty i to przez wieczność całą... Pan Bóg, jak to widzimy z historii, nie tylko nagrodzi to, cośmy zrobili, ale nawet to, cośmy pragnęli uczynić, chociaż nie było w naszej mocy do skutku tego doprowadzić. Pragnąć więc, a pragnąć bez granic!... I, o dobroci nieskończona, dozwala On często, aby Jego miłośnicy po śmierci nawet zadowalali swe pragnienie, działali na tym świecie, modlili się i pracowali nad zbawieniem i uświęceniem dusz; i stąd nieraz dobre natchnienia, a nawet cuda. Siostra Teresa od Dzieciątka Jezus mawiała: "Gdybym wiedziała, że po śmierci w niebie nie będę mogła pracować nad zbawieniem dusz, wolałabym do końca świata pozostać na tej ziemi" [ 16 ] (ma się rozumieć z niepewnością własnego zbawienia) i obiecała, że będzie spuszczać z nieba deszcz róż, tj. łask. I rzeczywiście, w krótkim czasie po śmierci bardzo wielu pozyskała dla Boga na całej kuli ziemskiej, jak to świadczą cuda umieszczone w ostatnich wydaniach jej biografii; podobnie Gemma Galgani znana jest już nawet w Chinach, a wszędzie łowi obficie dusze.

Tak i my możemy mieć nadzieję, że jeżeli teraz naśladując te święte dusze niedawno zmarłe, gorzeć będziemy pragnieniem zbawienia dusz, po śmierci Niepokalana dopełni przez nas swego dzieła, a raczej wtedy dopiero o wiele więcej niż na tej biednej ziemi, gdzie drugim podając rękę, bacznie zważać musimy, abyśmy sami nie upadli, będziemy mogli pocieszać Serce Prz[enajświętsze] P[ana] Jezusa. Sam Pan Jezus umierając widział ze swoich pod krzyżem tylko Najśw[iętszą] Dziewicę i ucznia ulubionego; inni zaś uczniowie Jego uciekli, jeden Go się pod przysięgą zaparł, a Judasz wydał Żydom. Nie ma więc co bardzo się trapić, gdy nie widzimy owoców naszej pracy na tej ziemi. Może jest wolą Bożą, abyśmy je po śmierci zebrali, a kto inny oglądał je na tym świecie.

Pierwszą więc naszą nagrodą to możność i łatwość jak najskuteczniejego połowu dusz, nawet po śmierci.

Wyobraźmy sobie dalej, jak nam będą wdzięczne wszystkie te niezliczone szeregi dusz, którym niebo otworzyliśmy, a choćby tylko o jeden stopień przymnożyliśmy im chwały; jak dziękować nam będą przez wieczność całą, a i my im wdzięczni będziemy, bo pracując dla nich i sobie w niebie zgotowaliśmy koronę. Jakąż dalej miłością pałać będą ku Tej, co raczyła użyć nas za narzędzia do uwolnienia ich z więzów czartowskich; jakżeż my nie przestaniemy wielbić Jej dobroci, że nas tak niegodnych, nędznych i niezdolnych wybrać raczyła na swych żołnierzy, abyśmy Jej serca podbijali? Jakiż wreszcie hymn uwielbienia, chwały i dziękczynienia wzniosą wszyscy niebianie Sercu P[ana] Jezusa, że tak tkliwą raczyło zostawić nam Matkę, abyśmy uciec się mogli ukryć pod Jej macierzyński płaszcz przed słusznymi ciosami sprawiedliwości Jego [ 17 ], że nie chcąc nas karać, ale przebaczyć, umyślił dać nam Pośredniczkę, Orędowniczkę, Matuchnę najdroższą i Jej cały porządek miłosierdzia powierzył, sobie sprawiedliwość zostawiając, że Ją tak dobrą stworzył, iż nie umie opuścić grzesznika, choćby najgorszego, co do Niej się ucieka i tak potężną, że wystarczy Jej życzenie, aby skłonić natychmiast Serce nieskończonego Boga. I tak wszyscy wraz z Niepokalaną dziękować i wielbić będziemy na wieki miłosierdzie, dobroć, mądrość, potęgę i sprawiedliwość Boga w zapłacie, którą obiecał.

I wtedy tworząc Jej zastęp przyboczny, jak najbliżej, bo przy Niej, Boga osiągniemy, ostateczny cel MI, tj. przez Niepokalaną chwałę Boga jak największą [ 18 ].

[O. Maksymilian M-a Kolbe]

[ 1 ] Druga część referatu wygłoszonego na zebraniu Koła MI kleryków franciszkańskich w Krakowie w dniu 15 XI 1919 - zob. Pisma, 865, G, oraz Księga sprawozdań MI profesatu krakowskiego, t. 1, s. 10; także Notatki o. Alfonsa Kolbego, 18-20, gdzie przepisano całą tę część.

[ 2 ] Pierwszą część referatu św. Maksymilian wygłosił 18 X 1919 - zob. Pisma, 865, G, a nie 18 IX 1919, jak błędnie podano w Scritti, 1248, przyp. 1.

[ 3 ] Ona zetrze głowę twoją.

[ 4 ] Wszystkie herezje samaś zniszczyła na całym świecie.

[ 5 ] Od św. Germana (zm. 733) przyjęło się powiedzenie, że Maryja "walczy w obronie grzeszników" (Hom. in S. Mariae Zonam, PG 98, 380). Podkreślano, że Matka Najświętsza musi niejako walczyć ze sprawiedliwością Bożą szczególnie wówczas, gdy Bóg chce ukarać grzesznika (por. Ryszard z klasztoru św. Wawrzyńca (zm. 1173), De laudibus Virginis, lib. 2, Antwerpiae 1625, col. 89). Podobnie pisał św. Bernard z Clairvaux (Sermo in Dominica infra octavam Assumptionis, PL 183, 429). Mikołaj z Gorram w dziele Expositio in septem epistolas canonicas przypisywanym św. Tomaszowi z Akwinu (por. C. Spicq, Esquisse d’une histoire de l’exégèse latine au moyen-âge, Paris 1944, 299) wypowiedział zdanie, że Maryja wyprosiła dla siebie część Królestwa Bożego, tak że Ona jest królową miłosierdzia, a Chrystus królem sprawiedliwości (por. św. Tomasz z Akwinu, Opera omnia, vol. 31, Parisiis 1889, 333). Tę samą myśl odnajdujemy w pismach Gersona, zm. 1428 (Super Magnificat, tract. 4, Opera, vol. 3, Parisiis 1606, col. 753), jak również św. Bonawentury, zm. 1274 (De Assumptione sermo 4, Opera, vol. 9, 703). Powtarza się ona również u polskich teologów. Por. Mikołaj z Błonia (zm. po 1441), Sermones de praecipuis sanctorum festis totius anni ad populum instruendum exquisitissimi vulgo viridarium nuncupati, Coloniae Agrippinae 1613, 21; Stanisław Hozjusz (zm. 1597), Confessio catholicae fidei christiana, Viennae Austriae 1561, f. 195 verso; Abraham Bzowski (zm. 1637), Thesaurus laudum Sanctissimae Deiparae super Canticum Salve Regina, Coloniae Agrippinae 1615, 289; J. Liberiusz (zm. 1673), Gwiazda Morska Najświętsza Panna Marya, Kraków 1670, 17, 186, 361; Szymon Stanisław Makowski (zm. 1683), Pars aestiva concionum pro festivitatibus Christi, B. Virginis et Sanctorum a prima iulii usque ad ultimam decembris, Cracoviae 1665, 2.

Ujęcie to z punktu teologicznego jest niezbyt udane, ponieważ Chrystus z natury swego pośrednictwa okazuje nam najwyższe miłosierdzie i w sposób najdoskonalszy nas miłuje.

Przytoczone wyżej wypowiedzi o podzielonym królestwie Chrystusa należy rozumieć jedynie w tym sensie, że Chrystus uczynił swą Matkę współpracowniczką w dziełach swego miłosierdzia, a nie sprawiedliwości - por. J. H. Nicolas, Médiation mariale et maternité spirituelle, w: Rapports doctrinaux de VIII Congrès Marial National Lisieux 5-9 juillet 1961, Paris 1962, 76-77.

[ 6 ] Rycerz.

[ 7 ] Przede wszystkim zaś Cudowny Medalik.

[ 8 ] W czasie studiów św. Maksymilian obserwując wystąpienia masonów w stolicy chrześcijaństwa, które w czasie obchodów na cześć Giordano Bruno szczególnie przybrały na sile w swoim akcencie antyreligijnym, a przede wszystkim antykościelnym, oraz ulegając wpływom rektora Międzynarodowego Kolegium Serafickiego w Rzymie o. Stefana Ignudiego, który masonerię uważał za źródło wszelkiego zła moralnego i przyczynę wszystkich nieszczęść, jakie dotknęły Kościół w ostatnich czasach, sam nabrał podobnego przekonania o roli i znaczeniu masonerii. Pogląd ten nie był wówczas odosobniony. Podzielali go papieże, zwłaszcza Leon XIII (encyklika Humanus genus z 1884 r.) i panował on wśród zdecydowanej większości duchowieństwa, a także wśród wielu katolików świeckich.

[ 9 ] "Wszelkie godziwe środki, na jakie pozwalają stan, warunki i okoliczności, co poleca się gorliwości i roztropności każdego". W oryginale wyrazy "zelo" ("gorliwości") i "prudentiae" ("roztropności") podkreślone dwukrotnie.>.

[ 10 ] Stany, warunki i okoliczności.

[ 11 ] Poleca się gorliwości i roztropności (każdego).

[ 12 ] Po tym tekście na dolnym marginesie jest dopisek Autora: "miłość własna".

[ 13 ] Względy ludzkie.

[ 14 ] W oryginale wyraz podkreślony dwukrotnie.

[ 15 ] Jakby smutni, lecz zawsze radośni.

[ 16 ] Zob. św. Teresa od Dzieciątka Jezus, Pisma, t. 1, Kraków 1971, 731.

[ 17 ] Na lewym marginesie obok tekstu dopisek autora: miejsce przy Niepokalanej.

[ 18 ] W oryginale wyrazy "jak największą" podkreślone dwukrotnie.