868I

[Pamiętnik I Po nowy Niepokalanów]

Oryg.: rkps, Muzeum św. Maksymiliana w Nagasaki. - Fotokop.: AN.

W wydaniu 2007-2008 Pism, w części II, numery 868A do 868U są pod jednym numerem 868, pt. "Pamiętnik 14 I 1930 - 30 IX 1933".

Podróż do Indii w sprawie Niepokalanowa indyjskiego 29 V - 21 VII 1932

Po nowy Niepokalanów [ 130 ]

I
Wyjazd

Jak przyjedzie o. Konstanty, można się rozglądnąć za nowym Niepokalanowem, pisał N. O. Prowincjał [ 131 ] dnia [...] [ 132 ].

Dnia [...] [ 133 ] przyjechał, a więc już można, tylko obawy i gorąca letniego w strefie tropikalnej w Indiach, i drogi do nich, i obawy co do zdrowia straszą. Ależ to dla Niepokalanej. Więc bilet i jazda nasamprzód do Kobe, a stamtąd statkiem japońskim do Indii.

Dlaczego w sam raz do Indii? Bo już przed 2 laty, kiedy po raz pierwszy wybieraliśmy się na Daleki Wschód, były w planie oprócz Japonii i Indie, i Chiny, a w jednym ze swym listów N .O. Prowincjał się wyraził, że bardziej mu się podobają Indie niż Chiny, a więc w tym jest Wola Niepokalanej. Pewnie coś tam uplanowała.

A więc do Indii.

Po drodze wstąpiliśmy i do Hongkongu, gdzie o. Wieczorek, znany misjonarz salezjański pytał, dlaczego nie zakładamy Niepokalanowa w Chinach (w Hongkongu), i do Singapuru, gdzie ojcowie Kongregacji Niepokalanego Poczęcia N[ajświętszej] Maryi Panny wskazywali miejsce w Chinach, gdzie by mógł zagnieździć się Niepokalanów, gdzieś 8 godz[in] drogi pociągiem od Pekinu (na azjatyckie odległości to niewiele). Stąd zaś poprzez Ocean Indyjski do Kolombo na Cejlonie, wyspie już indyjskiej. Ale przejazd był dość przykry. Wiatry, "musom" zwane, wyły we dnie i w nocy, a okręt zapominając o tysiącach ton swej wagi, przechylał się okropnie to naprzód, to w tył, to na boki.

Wreszcie, po jednodniowym opóźnieniu z powodu borykania się w wichrami, dobiliśmy do Kolombo i u ojców Oblatów Niepokalanej, którzy tam misjonarzują, odpocząłem [...] [ 134 ] dni, by dojść do równowagi i przygotować się do pieczenia się w wagonach kolejowych pod tropikalnymi promieniami słońca.

Ale Niepokalana, która przez całą drogę bardzo czule się mną opiekowała i tę drogę bardzo ułatwiła, tak że jeden dzień i dwie noce, które spędziłem w pociągu, nie podkopały zbytnio zdrowia. Jeść jednak nie mogłem.

Na drzwiach wagonu ogłoszenie o chorobach zakaźnych: malarii, cholerze itd., przy tym boleści jakieś się zaczynają. Co robić? Uczepiłem się gorącej kawy na jednej ze stacji i piłem; wypiłem dużo. To pomogło. Wyrzuciłem więc małpom kręcącym się po peronie indyjskie owoce "molangon" [ 135 ], bo czułem, że szkodzą i jechałem dalej, byle jakoś się dostać do celu podróży, do miasta Ernakulam, położonego w indyjskim królestwie Cochin (Kochin), na Wybrzeżu Malabarskim.

W drodze jakiś Hindus dowodzi mi, że w Ernakulam zawsze deszcz pada. Ten, czy inny twierdzi, że woda tam niezdatna do picia itp.

Gdy się zbliżałem do Ernakulam, rzeczywiście rozpłakało się niebo, i wyobrażałem sobie, jak to bracia będą się bez ustanku moczyć i spoglądać na niebo poprzez gęste, ciemne deszczowe chmury, jeżeli Niepokalana to miejsce obierze sobie na swoją placówkę.

Pod koniec podróży wsiada jakiś ksiądz, Hindus. Dowiaduję się od niego, że w Ernakulam rezydują dwaj arcybiskupi: jeden dla obrządku syryjskiego, a drugi dla łacińskiego i że on należy do syryjskiego obrządku. Dobiwszy do Ernakulam, zastaliśmy jeszcze na stacji ks. wikariusza gen[eralnego] tegoż obrządku, też Hindusa. Tak więc obydwaj powieźli mnie do swego Arcypasterza, J. E. Arcyb[iskupa] Kan[dathila], też narodowości hinduskiej. Ten przyjął bardzo gościnnie i tak po trzytygodniowej podróży poczułem się wreszcie pomiędzy nieruchomymi ścianami, chociaż po wyjściu z okrętu przy Mszy św. w kościele na Cejlonie zdawało mi się, że przecież podłoga z ołtarzem się kiwa.

II

[W Indiach]

Po odespaniu nieco dwóch nocy przebytych w wagonie, zwiedziłem po południu pracę misji obrządku syryjskiego, a nazajutrz poszedłem złożyć wizytę Arcybiskupowi łacińskiemu [ 136 ]. Nie zastałem go jednak i nasłuchałem się tylko wielu rzeczy dotyczących rozwoju tamtejszych misji od jednego z O[jców] Karmelitów Bosych. Misja ta bowiem do nich należy i jeden z nich narodowości hiszpańskiej jest też arcybiskupem. Zaproponowano mi, bym po południu o czwartej pojechał z jednym z księży autem arcybiskupa ku rzece, przez którą ma się on przeprawić, by powrócić do domu. Zgodziłem się. I tak od razem jadącego księdza i potem od samego arcybiskupa wiele o tamtejszych misjach mogłem się dowiedzieć. Na przyszły dzień zaprosił mnie arcybiskup łaciński na obiad i na zwiedzenie ich dzieł przed i po południu. - Zaznaczyć bowiem muszę, że, by dobrze się "rozglądnąć" w sprawie Niepokalanowa, nie zaraz o nim mówiłem, ale nasamprzód występowałem jako redaktor, czy ciekawski, który zamieszcza w prasie to, co zobaczy i usłyszy i dlatego interesowałem się dokładnie stanem i rozwojem misji w tamtejszych stronach.

Sprawa Niepokalanowa jednak nie świtała i trudności piętrzyły się.

* * *

Na korytarzu stała figura św. Teresy od Dziec[iątka] Jezus, Patronki wszystkich misji, a u jej stóp sporo kwiatów podobnych do róż. Gdy już trudności tak ścisnęły, że straciłem wszelką nadzieję, zacząłem prosić, czy nawet skarżyć się trochę św. Teresie i zakończyłem: "zobaczymy czy pamiętasz". Wtem jeden kwiatek bez przyczyny upada na stojący pod figurą stolik. Zrobiło to na mnie wrażenie, ale zapanowałem nad sobą i pomyślałem sobie: zobaczymy, czy to co znaczy. Od tej chwili wszystkie trudności jedna po drugiej, jak pod dotknięciem czarodziejskiej różdżki znikały i po dwóch dniach nie tylko nie było po nich śladu, ale miałem obiecany dla Niepokalanowa indyjskiego i plac do użytku, i budynek na natychmiastowe zaczęcie pracy, i kaplicę sporą. - Cześć za wszystko Niepokalanej, która przez swój "kwiatek" (św. Teresa nazywała siebie "kwiatkiem" Niepokalanej) tak raczyła dziwnie sprawę załatwić. - Miejsce nazywa się Terakkara i leży pomiędzy miastami Ernakulam i Alwaye. Miasto Ernakulam można znaleźć na większej mapce Indii. Znajduje się ono w południowo-zachodniej części trójkąta lądu indyjskiego, obok miasta portowego Kochin. Niepokalanów w języku indyjskim wybrzeża malabarskiego, czyli w języku malajalam, nazywał się będzie Amalam.. Tak więc, jeżeli Niepokalana zechce, wkrótce obok Niepokalanowa i japońskiego Mugenzai no Sono zacznie działać trzecia twierdza Niepokalanej, indyjski Amalam. - Cześć Niepokalanej za wszystko.

Nie opowiem wszystkiego szczegółowo, bobym musiał kilka może "Rycerzy" wypełnić. Zresztą w niebie dowiemy się o wszystkim szczegółowo.

III

[Powrót]

Dnia [...] [ 137 ] pożegnałem okolice Ernakulam kąpiące się w słońcu - na przekór przepowiedni o deszczu - o szumiących falach morskiej zatoki, wpośród cienia niezliczonych wysokich i niskich palm, które co miesiąc ofiarują swe owoce, a liśćmi swymi dostarczają krajowcom materiału do budowy domów, ścian i ogrodzeń, i pełne rozlicznych miejscowych tropikalnych owoców. Stosunkowo liczne medaliki na piersiach krajowców świadczą, iż wiele jest tu już katolików, ale i nie brak licznych muzułmańskich nakryć głowy, świadczących o sercach dalekich od prawdziwego Chrystusowego Kościoła. I pogan, braminów czy buddystów wiele.

Siadłem do klasy drugiej, bo tak wychodziło tu... taniej, gdy jadąc trzecią, podlegać musiałbym pięciodniowej kwarantannie w okolicach piaszczystych Dhanushyakod przed przedostaniem się z lądu indyjskiego na wyspę Cejlon, nie mówiąc już o prawdziwym wówczas niebezpieczeństwie nabycia jakiejś cholery czy tyfusu, czy innej zarazy, gdy się przebywa w obozie koncentracyjnym pośród krajowców mogących mieć te choroby i to wśród obcego klimatu tropikalnego. A tak, mimo przejazdu przez okolice, gdzie stale zarazy grasują - dzięki Niepokalanej - i w rzeczywistości nie zachorowałem, i na papierze od lekarza owego obozu dostałem zaraz w wagonie poświadczenie zdrowia.

Na Cejlonie przejeżdżałem niedaleko Dżafny, miejsca pracy polskiego misjonarza o. Mańki [ 138 ], zakonu OO. Oblatów, ale było nieco z drogi, a tu w sam raz trzeba było się spieszyć, by w Kolombo złapać okręt w kierunku Chin i Japonii. Dlatego też nie zaglądnąłem do dwóch braci Oblatów Polaków, choć z Kolombo w dwie godziny pociągiem mogłem się do nich dostać. No i... bo bilet też nie za darmo, a racji specjalnych nie było. Zresztą i z "Rycerza" się dowiedzą, żem tam był, i przebaczą, żem nie odwiedził.

Jeżeli już mowa o Polakach, dodam, że w Kolombo rozmawiałem z Polkami, zakonnicami Franciszkankami Misjonarkami Maryi, czytelniczkami "Rycerza". I spotkałem od 17 lat tam mieszkającego p. Roszkowskiego, w którego restauracji przed obrazem Matki Bożej stale płonie lampka. Serdecznie mnie przyjmował i gościł - niech mu Niepokalana wynagrodzi. Na odjezdnem widziałem się też z aktorką Polką [ 139 ].

Z Kolombo dnia 14 lipca ruszyłem francuskim statkiem "Angkor" na wschód. Na Oceanie Indyjskim jeszcze "musony" choć może nieco słabsze, ale że woda wdzierała się przez nisko umieszczone okienko kajuty trzeciej klasy - nie można go było otworzyć. Stąd gorąco nieznośne. Wystarczyło parę minut zatrzymać się w kajucie, by się spocić. O spaniu ani mowy. Więc cztery noce za porządkiem wymęczyłem na pokładzie na leżaku. Wreszcie okręt minął cypel wyspy Sumatry i wjechaliśmy w spokojne morze pomiędzy tą olbrzymią wyspą a półwyspem Malakka.

[ 130 ] Rozszerzone opowiadanie pamiętnika miało służyć jednocześnie jako artykuł do "Rycerza Niepokalanej", o czym świadczy nota umieszczona na górze rozdziału: RN. - Wydarzenia przedstawione w tym i następnych opowiadaniach dotyczą podróży do Indii w sprawie założenia Niepokalanowa indyjskiego, zwanego Amalam, w 1932 r.

[ 131 ] O. Kornel Czupryk.

[ 132 ] Data nie wpisana przez Autora.

[ 133 ] Data nie wpisana. O. Konstanty Onoszko przyjechał do Nagasaki 19 V 1932.

[ 134 ] Zostawione wolne miejsce.

[ 135 ] Tj. "mango" - zob. Pisma, 868, J.

[ 136 ] Bpowi Angelo Perezowi y Cecilia OCD.

[ 137 ] Data nie wypełniona. Był to 29 VI 1932.

[ 138 ] O. Stefan Mańka OMI.

[ 139 ] Może to p. Sienkiewicz - zob. Pisma, 868, R.