868N

[Pamiętnik N 1933 (kwiecień)] [ 1 ]

Oryg.: ms, Muzeum św. Maksymiliana w Nagasaki. - Fotokop.: AN.

W wydaniu 2007-2008 Pism, w części II, numery 868A do 868U są pod jednym numerem 868, pt. "Pamiętnik 14 I 1930 - 30 IX 1933".

[Na okręcie "Conte Rosso",] 11 IV 1933, godzina 9-10

[W drodze do Polski na kapitułę prowincjalną]

[Kwiecień]

Maryja!

[11 W] - Rano budzę się o 4.30, mimo że [dopiero] późno mogłem zasnąć i jeszcze w nocy przychodził towarzysz Niemiec. - Czułem, że ręka w tym Niepokalanej. Bo, chociaż z biedą, mieliśmy obiecaną możność Mszy św., ale wczas rano. Mówię "mieliśmy", bo ze mną wsiadł też chory ksiądz, któremu poważnie grozi operacja żołądka. Wstałem przed piątą, ubrałem się i umyłem po cichu, by nie budzić towarzysza, i - na korytarz. Choć zdawało mi się, że już i tak ze Mszy św. nic nie będzie, jednak jakieś przeczucie kazało chodzić po korytarzu i czekać. I rzeczywiście "cameriere delle feste" [ 177 ], z którym gadaliśmy wczoraj, pokazał się z zawiadomieniem, że można Mszę św. odprawić. Więc budzę mego towarzysza (ale nie kabiny) i udaję się do I klasy. Po drodze błądząc dochodzę wreszcie do miejsca, gdzie ów "cameriere" przygotowywał ołtarz.

Jakaż różnica pomiędzy otoczeniem katolickim a pogańskim, ale spoganienie - o ile się zauważy - tym boleśniej się odczuwa. Ów ksiądz z "Missioni di Milano" posłużył mi do Mszy św., a ja jemu. Siostry jednak się nie pokazały. Może nie mogły odnaleźć miejsca Mszy św., jak i ja na początku. Po Mszy św. ów "cameriere" oświadcza, iż na inne dni trzeba się porozumieć z nadkomisarzem. Więc poczekamy. O 7.30 śniadanie. Po czym o ósmej okręt rusza. Nie powiedziałem jeszcze, że na, a raczej w szafce mojej, umieściłem sobie figurkę Niepokalanej. I tak króluje Ona, chociaż w kącie kabiny, bo naczelną szafkę zajął mój towarzysz. Źle powiedziałem "w kącie", bo jest to korytarzyk jakby prowadzący do okna, do światła. Tak, bo w Niej i z Niej światło.

Ile różnych rzeczy ciśnie się do głowy, by je przelać na papier. Ale czy będą one zajmujące? Co prawda żałuję, że poprzednimi razy za mało po drodze opisywałem. Niechaj Niepokalana sama kieruje piórem i umysłem, bym i z jednej strony na rzeczy próżne nie marnował i czasu, i atramentu, i papieru, a z drugiej nie opuścił nic z tego, czego sobie Ona ode mnie życzy. O Maryjo.

Słońce przyświeca, przygrzewa. A ja na leżaku, bo poczciwy marynarz tak serdecznie zapraszał, by zajmować krzesła, czy raczej leżaki. Właściwie to Ona przez wszystkich i wszystko zaprasza, dogadza, pieści. O Niepokalana, miłości nasza.

Jakież plany masz, o najsłodsza Dziewico, Królowo nasza. Po co ja jadę? Coś mi przygotowała... Lecz czemuż o sobie wspominam? O Tobie tylko mówić powinienem. Ale to Ty we mnie mi się przypominasz dobrocią swoją. - O Maryjo, o Maryjo.

[ 177 ] Kamerdyner od świąt (nabożeństw) - tak żartobliwie św. Maksymilian nazywa służącego okrętowego.